http://ravenclaw-ponad-wszystko.blogspot.com/
Starych fanów mojego fanfiction o Elenie, Damonie i Ivanne zapraszam na nowy blog RAVENCLAW PONAD WSZYSTKO (link powyżej). Historia została rozszerzona o należyty prolog i dwa pierwsze rozdziały, zawierające porządny wstęp, z którego można sięwięcej dowiedzieć niż z 1 rozdziału na kronikach. Pozostała część historii ulegnie drobnym zmianom, ale ogólem sens zostanie zachowany, więc myślę, że wam sięspodoba. ;)
Imperio ^^^
niedziela, 22 czerwca 2014
sobota, 7 czerwca 2014
Będę kontynuować opowiadanie o Elenie, Damonie i Ivanne ! :D Ale na innym blogu...
Witajcie :D
Pamiętacie może to fanfiction potterowskie, które tutaj kiedyś pisałam, a potem nagle przerwałam?
To o Elenie Elfein, Damonie i Ivanne?
Mam dobrą wiadomość.
Jeśli wam się podobało, wiedzcie, że postanowiłam je kontynuować. Albo raczej zacząć jeszcze raz, zmieniając szczegóły, podsycając akcję :3
Tu jest link do nowego bloga (bo nie dodam tego już na Kronikach)
RAVENCLAW PONAD WSZYSTKO [KLIK]
~ Imperio
Pamiętacie może to fanfiction potterowskie, które tutaj kiedyś pisałam, a potem nagle przerwałam?
To o Elenie Elfein, Damonie i Ivanne?
Mam dobrą wiadomość.
Jeśli wam się podobało, wiedzcie, że postanowiłam je kontynuować. Albo raczej zacząć jeszcze raz, zmieniając szczegóły, podsycając akcję :3
Tu jest link do nowego bloga (bo nie dodam tego już na Kronikach)
RAVENCLAW PONAD WSZYSTKO [KLIK]
~ Imperio
wtorek, 21 stycznia 2014
Inny Świat
Rozdział 11.
- Megan ??? Megan,
gdzie jesteś ??? Odezwij się ty idiotko ! - można było usłyszeć czyjeś krzyki w
jaskini wiedźmy. Był to męski, gruby głos. Dziewczyna na początku nie mogła
poznać, kto ją woła. Siedziała skulona w kącie, rozpaczając nad swoją kulą, a
raczej jej okruszkami. Zobaczyła nagle jakiś cień, na początku nie wyraźny, ale
z czasem wiedźma rozpoznała tego wysokiego mężczyznę.
- Aleksy ??? To na
prawdę ty braciszku ? - spytała kiedy tajemnicza postać stanęła przed nią.
- No chyba widzisz, a
co to jest ? Nie mów, że potłukłaś swoją kulę ?
- Nie ja tylko ktoś,
a teraz straciłam swoją moc.
- Czyli jednak
przeczucie mnie nie myliło. Pomogę ci. Zostanę kilka dni u ciebie, żebym mógł
na spokojnie stworzyć ci nową - powiedział Aleksy z troską.
- Dziękuję - dodała
Megan wstając z podłogi i przytulając się do brata - No dobra, a teraz powiedz
co tak na prawdę cię tu sprowadza ?
- Jakaś ty
podejrzliwa. Nie możesz uwierzyć, że przybyłem do mojej młodszej siostrzyczki,
ponieważ poczułem, że potrzebna jest ci moja pomoc ?
- No właśnie nie mogę
w to uwierzyć, ponieważ cię znam, wiec zapytam jeszcze raz, po co tu przybyłeś
?
- Hmm... Jakby to
ująć - mężczyzna zaczął mówić - Doszły mnie słuchy, a zresztą nie tylko mnie,
że nie koniecznie wychodzi ci przejmowanie kontroli nad Magialand, wiec nasz
kochany ojczulek wysłał ci pomoc. No i ta dam... jestem tutaj - Aleksy ze
śmiechem tłumaczył cała tą sytuację. Mężczyzna uchodził za rodzinnego komika,
osobę która ma bardzo luzackie podejście do życia, ale jeśli chodzi o
przejmowanie kontroli nad czymś, był mistrzem. Nic dziwnego więc, że ich ojciec
wysłał właśnie jego na pomoc siostrze.
- A więc nasz tatuś
uważa, że sobie nie radzę ? W takim razie czemu sam nie przybył tutaj, by
osobiście mnie ochrzanić ?! - Megan natomiast była osobą, która bardzo łatwo
wpadała w złość. W brew pozorom bardzo łatwo można było ją zranić. Mimo swoich
starań było jej bardzo trudno osiągnąć wybrany cel. Była więc kompletnym
przeciwieństwem swojego brata.
- Złość piękności
szkodzi, więc się już uspokój - powiedział Aleksy całkowicie spokojnie gładząc
Megan po głowie.
- Przecież sam mnie
tu wysłał bym mogła się usamodzielnić i nauczyć czegoś nowego, a teraz od tak
zmienił zdanie, przestał we mnie wierzyć - wiedźma była bliska rozpaczy.
- Ojej, no już uspokój się, no choć do mnie -
mężczyzna objął swoją siostrę i mocno przytulił - Wiesz doskonale, że nasz tata
od dawna chciał zawładnąć nad Magialand, to prawda wysłał cię tutaj bo w ciebie
wierzył, ale pamiętaj, że on ma już swoje lata. Po prostu się zniecierpliwił.
Ja nie mogę się mu sprzeciwić i dlatego chociaż wcale tego nie chciałem to
przybyłem tutaj.
- No wiesz co, nie
bądź już taki wredny. Z własną siostrą nie chciałeś się spotkać ? - spytała
Megan ocierając łzy i lekkim uśmiechem na twarzy.
- Źle mnie
zrozumiałaś. Nie chciałem tu przylecieć bo jestem pewien, że sama dałabyś sobie
radę, tylko że potrzebujesz no to troszkę więcej czasu, którego nasz ojciec nie
ma - Aleksy w brew pozorom umiał również być bardzo miły, ale tylko czasami.
- No chyba nie chcesz
powiedzieć, że tatuś umiera ??? - wiedźma zaczęła panikować.
- Nie, no chociaż w
sumie tak jakby. Widział swoją przyszłość w kuli ( * taką umiejętność mają
tylko najlepsi magicy ) i stwierdził, że nie zostało mu dużo czasu. Przed swoim
odejściem chce wiedzieć, że Magialand będzie pod kontrolą naszej rodziny.
- To straszne, gdybym
tylko wiedziała... mogłabym...
- No co mogłabyś ?
Nic na to nie poradzisz ! - czarodziej trochę się zdenerwował. Po raz pierwszy
w ich rozmowie krzyknął.
- Mogłabym się bardziej postarać - dokończyła
Megan.
- Czasu już nie
cofniesz. Dobra dość tego biadolenia. Lepiej mi powiedz gdzie jest ten cały
Skaj ? Dobrze mówię ?
- Tak, to Skaj jest
jak na razie władcą tego świata. A teraz gdzie jest ? Nie mam pojęcia, bo nie
mam swojej kuli. Chociaż w sumie czekaj. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się,
że poleciał do innego świata. Do swojej kochanki - mówiąc to Megan aż się
skrzywiła.
- Hmm... To bardzo
ciekawe. Ta informacja może nam się przydać. Pierwsze co bym zrobił na twoim
miejscu to ich skłócił ze sobą.
- Zrobione. Umie się
manipulować ludźmi. Nie dość, że się pokłócili to na dodatek ta dziewucha
straciła pomięć.
- Użyła teleportacji ? Dzięki tobie ?
- Tak - tak krótkie słowo, a sprawiło Megan
tyle radości. Wypowiedziała je z dumą.
- Jestem pod wrażeniem,
musiałaś nieźle namieszać skoro ona była aż tak wkurzona, że jej podświadomość zaczęła
działać tak jak ty tego chciałaś. Może ojciec się jednak mylił - ostatnie
zdanie Aleksy powiedział bardzo cicho. Nie chciał by jego siostra spoczęła na
laurach. Oboje zaczęli chodzić po jaskini krążąc w kółko. Starali się coś
wymyśleć, ale na niewiele się to zdało.
- Wiesz co bez kuli
nic nie zdziałamy - powiedziała w końcu zniecierpliwiona wiedźma.
- No jasne, czemu na
to wcześniej nie wpadłem - czarodziej mówił sobie pod nosem. Mówienie samemu do
siebie było w ich rodzinie dziedziczne - Możemy użyć mojego pierścienia -
powiedział głośno - Co prawda obraz nie będzie największy ale na razie musi
wystarczyć. Megan zbliżyła się do brata. Pochyliła się nad jego dłonią, którą
trzymał wyciągniętą do przodu, żeby cokolwiek zobaczyć. Po krótkiej chwili
zobaczyli w niewielkim szkiełku pewien pokój, a w nim szczęśliwą i przytuloną parę.
Aleksy był od razu pewien, że to nie ten dom, zwykła pomyłka. Przecież według
tego co mówiła jego siostra, blondynka powinna nic nie pamiętać i być wkurzona
na szatyna. Jednak dla Megan było to oczywiste, że Skaj i Emilii pogodzili się.
Hej :) co u was ? Dawno już nikt nic nie dodawał, więc postanowiłam wstawić wam kolejny rozdział mojego opowiadania, mam nadzieję, że się wam spodoba :) /Clary
piątek, 6 grudnia 2013
Inny Świat
Rozdział 10.
Emilii powoli zaczęła
otwierać oczy. Leżała na swoim łóżku, obok którego siedział Skaj. Jena stała za
nim.
- Ocknęła się ! -
krzyknęła mama dziewczyny.
- Emilii, pamiętasz mnie ? - chłopak spytał
niepewnie. Dziewczyna podniosła się i usiadła na wprost nastolatka.
- Jasne, że pamiętam
- słodkim głosikiem powiedział Emilii - tylko, że nie wiem czy chcę cie
pamiętać - dokończyła złośliwe. Skaj i Jena aż osłupieli z wrażenia.
- Mamo, możesz
zostawić nas samych ? Jena posłusznie wyszła z pokoju.
- Mam kilka pytań -
zaczęła spokojnie - Po co tu przyleciałeś ? Czemu nie jestem w Magialand i
dlaczego ja spałam ?! - ton Emilii zmienił się w krzyk. Patrzyła złowrogo na
chłopaka. Skaj przez chwile zbierał myśli, nie był pewien co powinien
powiedzieć żeby jeszcze bardziej nie zdenerwować nastolatki.
- No wiesz... -
zaczął nieśmiało - po tym co usłyszałaś, a to było całkowicie wyrwane z
kontekstu - szybko dodał widzą narastającą złość dziewczyny - twoja
podświadomość mówiła ci, że musisz wrócić do domu. Twoja wola była
najwidoczniej na tyle silna, że użyłaś tak zwanej teleportacji, no i znalazłaś
się tutaj.
- No dobra,
powiedzmy, że jeszcze ci wierze, bo to brzmi w miarę sensownie - na twarzy
nastolatki malowało się zdziwienie - Ale to nie wyjaśnia po kiego tu
przyleciałeś i dlaczego ja leżałam w łóżku, a wy nade mną staliście ! – powiedziała
nadal zdenerwowanym głosem wstając z kanapy.
- Ja nie stałem. Ja
siedziałem - chłopaka się zaśmiał próbując rozładować napięcie. Niestety skutek
był odwrotny. Emilii była na skraju wytrzymałości, ledwo kontrolowała się, żeby
nie wybuchnąć.
- Nie rób z siebie błazna tylko lepiej mów !
- Otóż ta
teleportacja ma mały haczyk. Osoba, która przeniesie się z innego świata z powrotem
na ziemię, nie będzie pamiętać nic co się tam zdarzyło.
- Ale przecież ja
pamiętam i to doskonale - Emilii szybko wtrąciła.
- Nie dałaś mi
dokończyć - chłopak spojrzał na nią z wyrzutem - No i właśnie po tym jak
usłyszałaś ten fragment rozmowy, z którego wyciągnęłaś pochopne wnioski, twoja
podświadomość była na tyle silna, że teleportowała cię do domu, co równocześnie
spowodowało zanik pamięci.
- Ale ja wszystko
pamiętam !
- Poczekaj to jeszcze
nie koniec.
- To weź się
streszczaj, bo zaczynam się nudzić.
- Skoro tak chcesz... - chłopak był trochę
zdziwiony - W wielkim skrócie, przyleciałem tu i starałem się przywrócić ci
wspomnienia, ale nie udawało mi się to. Wtedy dotknąłem twoich dłoni i nasze
myśli tak jakby się połączyły. Odzyskałaś wspomnienia i na skutek tego
zemdlałaś. No i właśnie tutaj się ocknęłaś. My się o ciebie martwiliśmy i
dlatego byliśmy przy tobie.
- A niby skąd mogę
wiedzieć, że to co mówisz, jest prawdą ?
- Ja bym cie nigdy
nie okłamał, jesteś dla mnie na prawdę ważna, a to co usłyszałaś wtedy, w tej
jaskini czy cokolwiek to jest, to było kompletnie bez znaczenia, wyjęte z
kontekstu... - Skaj zaczął się tłumaczyć. Miał nadzieję, że nastolatka to
zrozumie.
- Nie wierzę ci -
dziewczyna parsknęła - Myślisz, że jestem naiwna i takie tłumaczenie się
sprawi, że ci wybaczę ? Może to o teleportacji i wróceniu wspomnień jest
prawdą, ale... . Nie no aż brak mi słów - mówiąc to patrzyła się na chłopaka z
pogardą. Chłopak złapał Emilii za ręce, by mógł być pewien, że nie ucieknie
nagle.
- Ale czemu nie chcesz uwierzyć, że to co
powiedziałem Megan to... - nie zdążył dokończyć, bo Emilii się wtrąciła.
- To co ? Nieprawda ?
Chcesz mi wmówić, że się przesłyszałam ?
- Nie, no nie przesłyszałaś się. Powiedziałem
to wszystko, ale... - kolejne wtrącenie Emilii, znowu nie dało chłopakowi
powiedzieć tego do końca.
- Nienawidzę Cię !!!
- krzyknęła dziewczyna i gwałtownym ruchem wyrwała się z rąk Skaja. Miała łzy w
oczach. Chłopak nie mógł już dłużej tego wytrzymać. Szybko przybliżył się do
dziewczyny, dotkną dłońmi jej twarzy i delikatnie złączył ich usta w pocałunku.
Zaskoczona Emilii wcale się nie wyrywała, w przeciwieństwie do tego, czego
spodziewał się chłopak. Nastolatek odrobinę odsunął się od ukochanej, ponieważ
bał się jej reakcji. Ku jego zdziwieniu dziewczyna wpatrywała się tylko
błyszczącymi, piwnymi oczami w chłopaka. Skaj otarł dłonią, spływającą po
policzku Emilii łzę, westchnął i powiedział :
- Głupia jesteś.
Myślisz, że jeśli by mi na tobie nie zależało, to przyleciałbym tutaj z
Magialand, starałbym się za wszelką cenę przywrócić ci wspomnienia, a teraz
tłumaczyłbym się przed tobą i pragnął byś mi wreszcie uwierzyła ? Po co ? Jaką
miałbym z tego korzyść ?
- A co z moją mamą ?
– Emilii ciągle wracała do tego tematu.
- Jena była i jest
dla mnie ważna, to moja stara przyjaciółka.
- Czyli nic do niej
nie czujesz ? - dziewczyna zadawała kolejne pytania, by mogła być pewna.
- Nie. To było zwykłe
zauroczenie... natomiast ciebie kocham - mówiąc to Skaj patrzył się prosto w
piwne oczy blondynki. Reakcja na to była zaskakująca szybka. Emilii objęła i
mocno wtuliła się w nastolatka. Skaj był tak szczęśliwy, nie mógł w to
uwierzyć, udało się, Emilii mu wybaczyła. Odwzajemnił ten czuły gest. Nie miał
zamiaru wypuścić dziewczyny z uścisku, chciał by ta chwila trwała jak
najdłużej.
No to na Mikołajki
macie ode mnie w prezencie kolejny rozdział ;) I jak podoba wam się ? Tym razem
postarałam się, żeby był dłuższy /Clary
środa, 27 listopada 2013
Rozdział 21 : Pokrewieństwo
Następnego dnia pani Pomfrey pozwoliła nam opuścić skrzydło
szpitalne .Gdy wróciliśmy na lekcje, każdy zadawał tony niepotrzebnych pytań.
Wszyscy chcieli wiedzieć „Co się stało?” i „ Gdzie jest Damon?”, mimo że doskonale znali już odpowiedź,
chcieli usłyszeć potwierdzenie z naszych ust. Ale my z Ivanne milczałyśmy. Nie
miałyśmy zamiaru wracać do tego wszystkiego dla każdej jednej osoby, która jest
ciekawa. Wystarczyło nam, iż musiałyśmy przejść przez to jeszcze raz, kiedy mówiłyśmy
Blake’owi dokładnie jak do tego doszło i
czy Berrge mówił nam gdzie zabiera Damona. Opowiedziałyśmy o tym, jak nas tam
zwabił, planowanym przez niego rytuale, ponownej zmianie Smitha w człowieka i o
wszystkim innym. Dyrektor natomiast powiedział, że Lexi zaginęła bez śladu.
- Panie profesorze, ale co to może znaczyć? – spytała
Ivanne, kiedy doszłyśmy do momentu cofnięcia przemiany chłopaka.
- Hmm… - widać było, że Blake się zastanawia. Po chwili
wstał i ściągnął z jednego z regałów w swoim gabinecie jakąś bardzo starą
księgę i zaczął ją wertować strona po stronie. – Aha, znalazłem!
- Co takiego? – zdziwiłam się.
- Tu jest napisane, że to bardzo rzadka zdolność wśród
wilkołaków… Zdarza się bodajże raz na milion. Polega na tym, że jeśli się
bardzo chce, to można wrócić do swojej ludzkiej postaci w czasie pełni lub
zupełnie powstrzymać przemianę – wyjaśnił. – Damon jest Immutare.
-To dlatego nie przemienił się zaraz po ugryzieniu – podsumowałam,
a on pokiwał głową. – Czy to działa też w drugą stronę? To znaczy, może się
przemienić nawet jeśli nie ma pełni?
- Tak, ale musiałby tego bardzo chcieć. No i sporo trenować.
- Ale dlaczego tak się dzieje? – spytała Ivanne, marszcząc
brwi.
- Tego nikt nie wie… Niektórzy twierdzą, iż jest to
dziedziczne, ale ujawnia się dopiero 7 pokoleń po przekazaniu klątwy przodkowi
i uaktywnia się, jeśli te 7 pokoleń później potomek również zostanie ugryziony,
lecz teoria ta nie jest potwierdzona. Inni mówią, że może być to związane z
siłą umysłu… Jednak, jak już mówiłem, tak naprawdę nie wiadomo czym to jest
spowodowane… Wiemy tylko tyle, iż jest - Blake podniósł się z miejsca i
podszedł do okna. Długo wpatrywał się w nie bez słowa, aż w końcu zapytał,
przerywając pełną napięcia ciszę – Więc mówicie, że Berrge nie był sam… Wiecie
kim był ten drugi czarodziej? – zwrócił się bardziej do mnie, niż do Ivanne, dalej
stojąc do nas plecami.
- Nigdy go nie spotkałam – powiedziałam powoli, starając się
przypomnieć sobie każdy szczegół wyglądu czarnoksiężnika. - Był wyskoki, miał czarne włosy i szare oczy… Wytatuowany…
Nie pamiętam jak się nazywał… Nie myślałam wtedy o tym…
- Neimar – szepnęła Ivanne, a Blake spojrzał na nią
pytająco. – Nazywał się Neimar.
Dyrektor zamarł w bezruchu. Zapadła martwa cisza.
- Czy ten człowiek, Neimar, miał wytatuowaną potrójną pętlę na przegubie prawej
dłoni? – spytał niespodzianie stłumionym głosem. Posłałam wyczekujące
spojrzenie Ivanne, która miała szansę to zobaczyć, kiedy czarnoksiężnik trzymał
ją w stalowym uścisku. Dziewczyna pokiwała głową powoli, przyglądając się
badawczo profesorowi.
- Tak… Ale jakie to
ma znaczenie? – spytała cicho.
Z twarzy dyrektora odpłynęła krew, czyniąc ją przeraźliwie
bladą. Blake wyglądał jakby serce podeszło mu do gardła.
- Panie profesorze, coś nie tak? – spytałam zaskoczona jego
reakcją. – O co chodzi?
Nie odpowiedział, więc ponowiłam pytanie. Blake spojrzał na mnie
nie widzącym wzrokiem. Chwilę mu zajęło, aby otrząsnąć się z szoku, ale kiedy
wreszcie tego dokonał, powiedział głosem wypranym z emocji:
- Neimar jest moim bratem.
Zamurowało mnie, tak samo jak Ivanne. W głowie mi się nie
mieściło, iż ktoś tak pomocny, odważny i zwyczajnie dobry może być spokrewniony
z takim człowiekiem jak Neimar. Z przyjacielem, a raczej wspólnikiem
Śmierciożercy. Osoby, która podobnie jak Berrge wydała na nas z góry wyrok,
chociaż nawet nie znała naszej trójki. Nie znał Ivanne, ona nic mu nie
zawiniała, a widać było, że tylko rozkaz Berrgera powstrzymuje go od
skrzywdzenia dziewczyny. Już raz śmignął jej Avadą przy uchu. Od śmierci
dzieliły ja może milimetry.
- Przyłączył się do Voldemorta i całej reszty tej „wesołej”
ferajny, kiedy byliśmy jeszcze w szkole… - kontynuował, gdy my milczałyśmy. –
Po upadku Czarnego Pana myślałem, że jednak wróci na właściwą stronę, ale się
przeliczyłem. Kiedy po drugiej Bitwie o Hogwart wyłapywano Śmierciożerców, mój
brat zniknął bez śladu na całe lata. Myślałem, że nie żyje… Ale z tego, co
mówicie, wnioskuję, iż Neimar żyje i ma się dobrze.
- Berrge w pewnym momencie kazał mu zniknąć… To wyglądało
tak, jakby chciała, żeby Neimar załatwił dla niego jakąś ważna sprawę. Wydaje
mi się, że Berrge z Damonem dołączyli do
niego, gdziekolwiek by się nie teleportował… - powiedziałam, kładąc nacisk na
każde dogłębnie przemyślane słowo.
- Bardzo prawdopodobne, ale pytanie brzmi „gdzie?”. Gdzie
mogli się teleportować? – spytał retorycznie, ponownie wertując jedną ze swych
starych ksiąg.
- Jakiegokolwiek miejsca by niewybrani, będą przecież używać
czarów… - zaczęła niepewnie Ivanne.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz.
- Chodzi mi o to, panie profesorze, że Ministerstwo Magii ma
przecież swoje sposoby na wykrywanie miejsc, w których jest potężne użycie
czarów. Skoro natychmiast się dowiadują, jeśli jakiś niepełnoletni czarodziej
użyje chociaż najprostszego zaklęcia poza szkołą, to mogą wykryć równie dobrze skąd
emanuje znaczna ilość czarnomagicznych zaklęć, bo przecież nikt nie wierz, że
Berrge będzie korzystał z samych „grzecznych” uroków, prawda? W ten sposób
możemy łatwo go zlokalizować.
- Panno Louis – wydusił Blake zduszonym głosem, a jego szare
oczy rozbłysły. – To bardzo dobry pomysł! Jeszcze dziś poślę sowę do ministra
magii. Fedricev na pewno nam pomoże, jest moim serdecznym przyjacielem.
- Ivanne, jesteś geniuszem! – zawołałam podekscytowanym
głosem, zawieszając się jej na szyi. Ivanne wyglądała jednocześnie na dumą z
siebie, a także nieco zawstydzoną tym nagłym zainteresowaniem jej osobą. –
Teraz na pewno znajdziemy Damona!
- Z całą pewnością. A teraz przepraszam, dziewczynki, ale
niezwłocznie muszę porozmawiać z
profesor Feliss i McGonagall – rzucił, po czym ściągną z wieszaka swoją szarawą
marynarkę i prawie wybiegł z gabinetu, zostawiając nas w nim same.
Imperio^^^
__________________________________________________________________________________
http://poweroffourelements.blogspot.com/
http://elfiahistoria.blogspot.com/
sobota, 16 listopada 2013
Rozdział 2
Snape nie spał dobrze tej nocy. Nie mógł
przestać rozmyślać nad tym, co sobie teraz pomyśli o nim Lily. Przecież na pewno
po tym, co powiedział, dziewczyna domyśliła się, że jest w niej zakochany. Co
sobie teraz o nim pomyśli? Trzeba było siedzieć cicho, tak jak przez poprzednie
lata. Lepiej by było gdyby nie wiedziała, ale już za późno. Lily nie jest ani
głupia, ani niedomyślna. Ale przynajmniej go nie wyśmiała, bo tego bał się
najbardziej. Chociaż właściwie sam nie wiedział czemu, przecież znał Lily, ona
nigdy by tego nie zrobiła. Wczorajsza ceremonia przydziału przypomniała mu
tylko jak bardzo było mu smutno, kiedy zostali przydzieleni do różnych domów.
Lily na pewno nadawałaby się do Slytherinu, najlepszego z domów, myślał. Może
wtedy zbliżyliby się do siebie… Ona też by go pokochała. „To nie dorzeczne! Po
co celowo zadawać sobie ból?” – pomyślał Snape i jeszcze raz spróbował zasnąć.
***
Lily, Rosemary i Rosalyn zeszły na śniadanie nieco później
niż zawsze. Zazwyczaj nie spotykały się rano z Huncwotami w Wielkiej Sali, gdyż
ci uznawali za punkt honoru zwlecz się z łóżek chwilę przed pierwszą lekcją.
Dziewczyny podeszły do podłużnego stołu Gryffindoru.
- Hej, Evans! – zawołał James Potter, kiedy tylko przeszły
koło nich.
- Czego znowu chcesz? – rzuciła, wywracając oczami z
poirytowaniem.
- Jesteś bardzo nie miła – zauważył. – Moje serce krwawi –
udał, że wbija sobie łyżeczkę do herbaty w samo serce i opuścił „martwy” głowę.
- Co za dzieci – mruknęła pod nosem zirytowana i poszła
dalej. Rosemary spojrzała tęsknie w stronę huncwotów. Bardzo chciała, żeby
James zwrócił uwagę na nią, a nie na Lily. Evans była jej przyjaciółką, ale to
nie przeszkadzało Rosemary w żywieniu do niej urazy, która rosła wraz z każdym
zauroczonym spojrzeniem Jamesa na Lily.
- Tak, masz rację – przyznała Rosalyn. – Ale musisz
przyznać, Remus jest najdojrzalszy z
nich wszystkich – dodała po chwili, a na jej twarzy wykwitły czerwone rumieńce.
- Czy ja wiem? – Lily wzruszyła ramionami. – Skoro się
trzyma z Potterem, Blackiem i Pettigrew,
to chyba nie może być dużo lepszy…
- Siadajmy tu – przerwała nagle Rosemary, zajmując miejsce prawie na
samym początku stołu. Stąd miała dobry widok na sławną czwórkę a zwłaszcza
na Jamesa.
- Ok, obojętnie mi gdzie usiądziemy, byleby daleko od nich –
odparła Evans, krzywiąc się lekko. „Jakaś ty głupia, Lily”, pomyślała Rosemary,
posyłając przyjaciółce sztuczny uśmiech. „Taki super chłopak jak James zwraca
na ciebie uwagę, a ty go tak po prostu odrzucasz… Ja bym ego nigdy nie zrobiła.”. Dziewczyny zjadły szybko śniadanie, odpisując przy tym pracę domową z Eliksirów od Lily, która była w tej dziedzinie
geniuszem. Kiedy skończyły już jedno i drugie, ruszyły na skazanie, to znaczy
na historię magii z profesorem Binnsem. Nikt
nigdy nie znalazł wytłumaczenia na to, jak to możliwe, że profesor-duch potrafił najbardziej krwawe
walki goblinów i sojusz z wampirami potrafił uczynić nudnymi jak flaki z
olejem. No, ale lekcje z Binnsem miały tylko jeden plus. Był na nich Snape.
- Severus! – zawołała radośnie Lily, kiedy zobaczyła czarnowłosą
głowę chłopaka w tłumie zbliżających się Ślizgonów. – Sev!
Snape odwrócił się do niej z uśmiechem na twarzy. Szepnął
coś Averemu i podszedł do rudowłosej Gryfonki.
- Hej – przywitał się, a jego usta wykrzywił
uśmiech ulgi,
na myśl, że między nim a Lily wszystko jest takie jak przed nieszczęsną
rozmową w powozie ciągniętym przez niewidzialne Testrale. – Gotowa
na kolejną próbę zanudzenia nas na śmierć?
- A mam inny wybór? – zaśmiała się. – Pociesz mnie chociaż
to, że następne są eliksiry ze Slughornem.
- Szczęściara… My mamy wróżbiarstwo ze Rogerlens. Ta kobieta
jest potworna. Ciągle stawia mi T (Troll, najgorsza ocena w Hogwarcie), bo jak
podsuwa mi pod nos filiżankę z fusami, to jakoś nie widzę w niej tych
wszystkich katastrof, które widzi ona. Nic tylko fusy, po źle zaparzonej
herbacie – wzruszył ramionami. Lily znowu roześmiała się melodyjnie.
- Jak chcesz mogę ci pomóc. Jestem całkiem niezła z
wróżbiarstwa. Profesor nawet uważa, że mam wewnętrzne oko – zaproponowała, a młody Snape od razu przystał na propozycję
dziewczyny, ale nie z chęci pogłębiania wiedzy z zakresu nieprzydatne łamane na
niepotrzebne, lecz z perspektywy spędzenia z nią jeszcze większej ilości czasu,
sam na sam. Jednak tą krótką chwilę, która wystarczyła, aby napełnić go
euforią, skończyła się wraz z chwilą dotarcia Huncwotów do klasy na pierwszym piętrze.
- Kogo moje piękne oczy widzą? James, patrz! To nasz
Smarkerus! – zawołał Syriusz, szturchając Pottera łokciem. Snape tylko zacisnął
zęby, a Lily szepnęła do niego coś w stylu „Nie przejmuj się. Nie zwracaj na nich uwagi”.
- Oooo, jak miło cię widzieć, Wycierusie! Lunatyku, ciągle siedzisz z nosem w tych swoich
mądrych książkach, powiedz, znalazłeś tam może jakąś nową klątwę? – spytał
James, nawet nie starając się stłumić śmiechu.
- Coś ty! Remus jest zbyt grzeczny na szukanie czegoś
takiego… Zresztą nawet jakby znał jakąś klątwę, nie odważyłby się jej rzucić – wtrącił
się Peter.
- Och, zamknij się, Glizdogonie. Chociaż dzisiaj odpuść –
powiedział z irytacją Lupin, ostatnio bledszy
niż zwykle. Ku zmartwieniu Rosalyn, wyglądał na coraz bardziej osłabionego.
Rosalyn wypytywała tylko Lily o niego,
jakby ta cokolwiek wiedziała, albo chociaż chciała wiedzieć.
- To skoro nasz mądrala nie chce, to ja uczynię Smarkerusowi
ten zaszczyt – odparł James, szczerząc zęby. Snape już chciał wyciągnąć
różdżkę, ale Potter był szybszy.
- Resuscitabo! – ryknął Gryfon ku uciesze
Blacka i Pettigrew,
natomiast Lupin tylko obserwował ze zobojętnieniem na bladej twarzy, jak
Severusem targa fioletowa wiązka światła, raz co raz wznosząc pod sufit i
opuszczając gwałtownie.
- Masz natychmiast przestać! – krzyknęła Lily, czerwona ze
złości.
- Masz natychmiast przestać! – przedrzeźniał ją Syriusz,
czym sobie zasłużył na mordercze spojrzenie ze strony dziewczyny. Potter zlekceważył
ją, więc wściekła Lily wyciągnęła swoją różdżkę i wycelowała nią w serce chłopaka.
- Masz go zostawić – syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Oj, dobra, dobra niech ci będzie – powiedział James,
tłumiąc śmiech. – Smarkerusie, widzę, że i tym razem musiała ratować cię
dziewczyna – zadrwił. – Do zobaczenia później.
Huncwoci
zniknęli tak szybko, jak się pojawili. Widocznie stwierdzili, że
obecność na lekcji nie jest obowiązkowa, ale dla Snape'a to było dobrze.
Nie chciał, aby znowu go poniżyli, nie przy Lily.Imperio^^^
_____________________________________________________________________________
Obiecałam, że wstawię, więc wstawiłam, ale nie jestem zadowolona z tego rozdziału :/ Po przeczytaniu pewnie mi się nie dziwicie xd Po prostu jakoś nie miałam weny ;) Komentujcie i lakjujcie, jeżeli nie jest taki beznadziejny :)
UWAGA !!!!!
Mój drugi blog Prophecy of Alamer (http://elfiahistoria.blogspot.com/) został nominowany do konkursu na blog miesiąca :D Bardzo proszę was o głosy w ankiecie na tej stronce ----> http://spis-blogow-z-opowiadaniami.blogspot.com/2013/11/konkurs.html#comment-form
Jak każda ankieta na blogu jest anonimowa, proszę głosujcie, to dla mnie wiele znaczy ;* Będę wam wdzięczna za każdy oddany na mnie głos :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)