sobota, 31 sierpnia 2013

Inny Świat

Rozdział 3.


Tak dalej sobie gadali. Emilii była coraz bardziej zainteresowana tym chłopakiem zwłaszcza, że bardzo się jej spodobał. Gadaliby tak dalej gdyby nie to, że Skaj zaproponował :

- A może chcesz zobaczyć moje ulubione miejsce w Magialand ?

- Chętnie – odparła Emilii.

Chłopak złapał ja w pasie i wzbił się w powietrze. Wylądowali na pięknej polanie. Ścieżka, drzewa, krzewy, kwiaty i małe jeziorko sprawiały, że to miejsce wyglądało naprawdę magicznie. Usiedli na miękkiej i bujnej trawie, i zaczęli rozmawiać. W pewnym  momencie Emilii wstała i podeszła do jeziorka. Zaraz za nią doszedł Skaj. Temat rozmowy stawał się coraz bardzie drażliwy. Kiedy już prawie się pokłócili chłopak zachwiał się i wpadł do wody.

- Skaj !!! – krzyknęła przerażona dziewczyna.

Nagle młodzieniec wyskoczył z wody krzycząc „BUUUU... „. Tak przestraszył biedną Emilii, że i ona wpadła do jeziora krzycząc :

- Aaa, nie umiem pływać !!!

- O nie ! – Skaj rzucił się na pomoc tonącej dziewczynie.

Nagle Emilii chlusnęła wodą prosto w Skaja.

- Ha ha ha, nabrałam cię – powiedziała nastolatka ochlapując niedoszłego bohatera.

Kiedy wyszli już z wody, usiedli na trawie by wyschnąć i poznać się lepiej. Okazało się, że lubią tą samą piosenkę.

- Moją ulubioną piosenką jest „ Running scared „.

- Słyszałem ją jak latałem w twoim mieście i też ją bardzo lubię – dodał Skaj – niestety nie mam jej jak tu słuchać ani śpiewać, no bo przecież to jest na dwa głosy.

Po tym zapadła krótka chwila ciszy, którą przerwał Skaj zaczynając śpiewać z nadzieją, że Emilii się do niego dołączy. Dziewczyna uśmiechnęła się i również zaczęła śpiewać. W pewnej chwili Skaj staną za plecami Emilii, chwycił ją w pasie, przyciągną do siebie i wzbił się w powietrze. Zaczęli lecie oczywiście nie przestając śpiewać. Lecieli jeszcze długo po skończeniu piosenki. Wylądowali przy pewnym nie wielkim drewnianym domku, który wydał się dziewczynie przepiękny.

- To mój dom, robi się późno więc mam nadzieję, że będziesz chciała zostać na noc.

- Nie chcę robić ci kłopotu – odparła zmieszana dziewczyna.

- To żaden problem, będzie mi bardzo miło. Jak jestem tu sam to trochę mi się nudzi, dlatego tak często latam między światami – mówił Skaj otwierając drzwi i zapraszając nastolatkę do środka.

- A co z twoją matką ?

- Poświęciła się by uratować Magialand. Są tutaj też czarne charaktery, ale nie mówmy już o tym – chłopak naprawdę nie chciał rozmawiać na ten temat, od razu zrobił się smutny i spuścił głowę, dla niego to nie były przyjemne wspomnienia.

- No dobrze. Mówiłeś, że ci się tutaj nudzi, to co ty na to, żeby komponować własne piosenki ?  Sam mi wspominałeś nad jeziorem, że trochę kiedyś grałeś na gitarze, to powinno wystarczyć.

- Ale ja nie umiem.

- To nie jest trudne, mogę ci pomóc.

- Nie zaszkodzi spróbować –chłopak zaciekawił się tą ofertą.

Zaczęli układać własną piosenkę i z czasem Skaj przekonał się, że jednak nie jest to takie trudne. Po ciężkiej pracy i dobrej zabawie powstał piękna piosenka „ You’re my favourite song „.

-  No widzisz ułożyłeś własną piosenkę – dziewczyna podniosła się z kanapy, zaraz za nią wstał również Skaj.

- Nie to będzie nasza piosenka ! – chłopak powiedział stanowczo patrząc Emilii głęboko w oczy.

Dziewczyna zarumieniła się, ale również nie mogła oderwać oczu od błękitnych oczu nastolatka. Pomału Skaj zaczął się przybliżać. Ręką dotknął blond włosów Emilii i zgarnął je za ucho tak by mógł łatwiej wpatrywać się w jej piwne oczy. Zapomniał, że dalej trzyma dłoń przy jej twarzy. Ocknął się dopiero, kiedy dziewczyna dotknęła jego ręki własną dłonią, w jednej chwili wrócił do normalności.

- No dobra, zrobiło się późno i czas iść spać. Ty śpisz u mnie, a ja na kanapie.

- Nie przesadzaj, ja mogę spać tutaj – Emilii również powróciła z powrotem na ziemie.

- Nie, jesteś moim gościem i dla tego ty śpisz u mnie.

- Skoro tak mówisz…- powiedziała Emilii wpatrzona w chłopaka, myśląc „ Dżentelmen, zabawny, przystojny i on chyba też mnie lubi „.

 

Hej :) jak wam się podoba 3 rozdział ? tutaj macie jeszcze 2 linki, jeden do piosenki, a drugi.... sami się przekonajcie ;) 
http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&frm=1&source=images&cd=&cad=rja&docid=OPnMDREAjjdqwM&tbnid=vcnpgvAN_S5YaM:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fkamilld.bikestats.pl%2Fa%2C2012%2C9.html&ei=gDgiUtmUNoaU0AWb5ICYBA&psig=AFQjCNFTpGNdowuTM1FxlCqHMGH48mlPPA&ust=1378060798948562

http://www.youtube.com/watch?v=ISm7pYD1oUg 
Viola

środa, 28 sierpnia 2013

Prolog



Wprowadzenie:
5 rok nauki w Hogwarcie… Lily i Sev są najlepszymi przyjaciółmi, a Jamesa ma za niedojrzałego i niewartego uwagi, gdyż ten szydzi ze Snape’a.


- Petunio! Nie pożegnasz się z siostrą? – spytała karcącym tonem pani Evans, gdy wszyscy byli na King’s  Cross, 1 września 1976 roku.
- Żegnaj! – Petunia machnęła od niechcenia ręką, nawet nie patrząc na siostrę.
- Oj, nie bądź taka! – powiedziała Lily, nieco dotknięta jej zachowaniem, podchodząc do nie jej i ją obejmując. Petunia wzdrygnęła się lekko i sztucznie odwzajemniła uścisk.
- Do widzenia, córeczko – matka objęła ją. – Nawet nie wiesz jak ja i ojciec tęsknimy, kiedy wyjeżdżasz… - pani Evans rozkleiła się.
- Ja też – Lily przytuliła ją mocniej, a później przytuliła również ojca. - Do zobaczenia!
- Żegnaj – pożegnał się pan Evans, w którego oku zakręciła się łezka. Petunia obserwował a to ckliwe pożegnanie z pewnym dystansem, zupełnie jakby to nie jej siostra wyjeżdżała daleko stąd na długie miesiące.
- Lily! – słyszała tak dobrze jej znany, męski głos. Chwilę później zobaczyła przedzierającego się do niej przez tłum czarnowłosego, nieco żylastego chłopaka o ziemistej cerze.
- Severus! – zawołała, podbiegając do niego i obejmując po przyjacielsku. – Jak się masz?
- Wspaniale odkąd cię wypatrzyłem w tłumie – odpowiedział, uśmiechając się do niej.
- Uroczy jesteś – zaśmiała się Lily, odgarniając kosmyk jego sięgających do ramion, czarnych włosów za ucho. Chłopak zarumienił się lekko, kiedy jej mała, biała rączka dotknęła go dotknęła, lecz ona tego nie zauważyła. – O nie – mruknął Snape, spoglądając gdzieś w bok.
- Coś nie tak, Sev? – spytała, patrząc na niego badawczo.
- Nie, nic. Po prostu zobaczyłem tych idiotów z Potterem na czele – kilka ostatnich słów wyrzucił z siebie jak najgorszą obelgę. Lily podążyła za jego wzrokiem i ujrzała czterech roześmianych chłopaków. Jednemu z nich, Syriuszowi, właśnie wymierzono policzek. Tak się kończy podrywanie dziewczyny przy swojej obecnej dziewczynie…
- Żałosne – rzuciła do Severusa, odwracając wzrok od bandy Huncwotów.
- Liluś! Wsiadajcie już! – zawołała pani Evans, gdy z komina lokomotywy zaczął buchać szarawy dym.
- Dobrze, mamo! – pomachała im, wzięła kufer i wsiedli razem ze Snapem do pociągu.
- Chodź, Sev. Znajdziemy sobie jakiś przedział – uśmiechnęła się.
***
Siedzieli sobie w przytulnym przedziale razem z przyjaciółkami Lily, Rosemary Veris i Rosalyn Rissen. Pierwsza z nich była trochę niską ciemnozłotą blondynką o herbacianych oczach, druga natomiast raczej wysoką szatynką, która mimo, iż miała chłodne, błękitne oczy był bardzo ciepłą osobą, podobnie jak Lily. Dziewczyny śmiały się, rozmawiały, a czarnowłosy chłopak siedział cicho, nie wychylając się niepotrzebnie. Młody Snape nie przyznałby się do przed Lily, ale obecność Rosemary i Roslyn bardzo mu przeszkadzała. Severus wolał być sam na sam z dziewczyną, gdyż w Hogwarcie nie zbyt często miał ku temu okazję.  Przez jego głowę pędziły najróżniejsze scenariusze tego, co mógłby jej powiedzieć, w jaki sposób mógłby wyznać jej to, co do niej czuł. Ale nie mógł tego powiedzieć. Nie zniósłby, gdyby Lily nie podzielała jego uczuć. Wolał milczeć niż być odrzuconym, wolał myśleć niż zostać wyśmianym. Chociaż nie, pomyślał, Lily nigdy by go nie wyśmiała. Lily nie była taka. Lily, słodka Lily. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranych z hukiem drzwi do przedziału.
- Witaj, Evans – przywitał się, oparty nonszalancko o futrynę drzwi James. Towarzyszący mu Syriusz natychmiast dosiadł się do Rosemary i zaczął ją na swój sposób bajerować. Remus, który był dobrym przyjacielem Rosalyn, wcisnął się między ją a Syriusza, po czym już po chwili zajęli się sobą do tego stopnia, że zapomnieli o reszcie swoich przyjaciół. Peter stał natomiast „schowany” za Jamesem, nie odezwał się ani słowem. Przypatrywał się tylko pozostałym Huncwotom z mieszanina podziwu i satysfakcji, że należy to tak popularnej i żywiołowej paczki. – Co tam? Znowu marnujesz czas z tym Wycierusem? – popatrzył z nieskrywaną pogardą na Snape’a, który też nie pozostawał mu dłużny. Zanim jednak zdążył się odgryźć, odezwała się Lily.
- Jeśli masz zamiar dalej obrażać Severusa, to możesz zabierać swoich kumpli i wynosić się z naszego przedziału – powiedziała, głosem tak chłodnym i ostrym, iż mógł boby się wydawać, że potrafiłby ciąć stal.
- Oj, nie zgrywaj takiej niedostępnej – James przeczesał dłonią po swoich ,już i tak będących w nieładzie, włosach. – Chyba nie wolisz go ode mnie? – zadrwił.
- Wyjdź stąd – syknęła przez zaciśnięte zęby. Peter patrzył to na jedno, to na drugie z wyczekiwaniem. Po krótkiej chwili milczenia James odparł:
- Jak wolisz spędzać czas ze Smarkerusem – wzruszył ramionami. – Zobaczymy się w Hogwarcie. Łapa, Lunatyk, chodźcie – machnął zachęcająco rękę i po chwili cała czwórka Huncwotów zniknęła za zamkniętymi drzwiami przedziału.
- Idiota – krótko skwitowała, wywracając oczami. – Nie pozwalaj się tak poniewierać, Sev.
- Co jak co, ale Remus  jest w porządku – wtrąciła się Rosalyn z lekkimi rumieńcami na twarzy, ponownie nie dając odpowiedzieć Snape’owi.
   
                                                                            Miranda (na fb Elena)

  https://www.facebook.com/KronikiZakrecenia?ref=hl 

_________________________________________________________________________________ 

I jak wam się podobał prolog? Chciecie, żebym pisała kolejne rozdzały, zapewniam, że dalej będą lepsze :) Na zmianę będę wstawiać rozcdziały o Elenia i to jeśli zechcecie to czytać ;) Proszę o komentarze, bo chciałabym wiedzieć co o tym myślicie oxoxo

niedziela, 25 sierpnia 2013

Libster Award

Zostałyśmy nominowane przez http://he-is-just-a-friend.blogspot.com/2013/07/libster-award.html i bardzo dziękujemy :D

No to teraz czas odpowiedzieć na parę pytań :)

1.Jak oceniasz swojego bloga w skali 1/10? 
No nie wiem... 9 ?
2.Który z chłopaków 1D jest twoim ulubieńcem? 
Liam <3
3.Jak ci na imię? 
Jesteśmy trzy i każda ma inne xd haha
4.Czego słuchasz po za One Direction? 
Bon Jovi, Ellie Gouldnig, Katy Perry i wielu innych
5.Jakie są twoje za interesowania? 
czytanie książek, oglądanie filmów, pisanie opowiadań :)
6.Sądzisz,że pisanie bloga mogłoby pomóc w karierze pisarza/pisarki? 
Tak, uważam, że tak, bo wielu pisarzy od tego zaczynało np. Rossella Rassulo
7.Jaka jest twoja ulubiona marka butów? 
Nie mam ulubionej
8.Wolisz jeansy czy spódniczkę? 
Zależy kiedy xd Lubię i to i to
9.Ulubiony kolor? 
szmaragd
10.Justin Bieber czy Demi Lovato? 
Demi
11.Harry Potter czy saga Zmierzch?
Lubię "Zmierzch", ale Potter jest bezkonkurencyjny <3 
 
Nominuję następujące blogi: 
 
 http://milosc-i-przyjazn-to-wiecej-niz-magia.blogspot.com/2013/08/prolog.html?showComment=1377444155605#c345091935388986993
 
 http://milosc-i-przyjazn-to-wiecej-niz-magia.blogspot.com/2013/08/prolog.html?showComment=1377444155605#c345091935388986993
 
 http://hogwartitsmylife.blogspot.com/2013/08/dla-krukonow.html
 
 Moje pytania :
 
1. Ulubiony film?
2. Należysz do jakiegoś fanclubu?
3.Czy to twój pierwszy blog?
4. Czy to twoja jedyna stronka?
5. Czy podoba ci się nasz blog?
6. Uważasz, że to dobry pomysł, żebym zaczęła wstawiać dodatkowo (oprócz moich rozdziałów o Elenie, i opowiadań Violi i Saralouss) rozdziały o Lily, Jamesie i całej reszcie?
7. Masz ulubionego wykonawcę?
8. Ulubiona książka?
9. Twój wiek?
10. Twoje imię?
11. Jaki rodzaj opowiadań lubisz jeśli czytasz?
______________________________________________________________________________
 
Miranda (Elena na fb ---> https://www.facebook.com/KronikiZakrecenia)

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 14: Ukrywane poświęcenie




- No to opowiadaj! – nakazała Iv, gdy w pustym dormitorium szykowałam się do treningu Quidditcha.
- Ale co?
- Oj, nie udawaj! Cały ten czas czekałam, aż w końcu spikniecie się z Damonem, a teraz nawet nie mówisz mi jak do tego doszło? – zrobiła minę zbitego psa.
- To już na mnie nie działa – wyszczerzyłam zęby w szeroki uśmiech, szukając swojej miotły. Niby taka duża, ale jak się jej szukanie jej jest jak szukanie igły w stogu siana, to jest prawdziwa magia, albo zwykła złośliwość rzeczy martwych…
- No tak…. Mi to już się niczego nie mówi… - udała, że szlocha. – Powinnam się domyślić, że teraz, kiedy dwójka moich najlepszych przyjaciół jest parą, będę dla was piątym kołem u wozu w RATIG… - znów zaniosła się udawanym szlochem.
- Czekaj moment – podeszłam do niej, przerywając szukanie miotły. – Co to jest RATIG?
- Serio? Tylko to cię zainteresowało z mojej wzruszającej przemowy? – spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Dobra, dobra, powiem ci, ok? Ale najpierw ty mi wyjaśnisz co to jest ten cały Ratig –powiedziałam, a twarz Ivanne momentalnie się rozjaśniła.
- A więc… Hmm… Jakby to ująć… No więc tak, nasza trójka tworzy jakby grupę, no nie? – kiwnęłam głową, ciekawa do czego dąży. – No i wszyscy nie znosimy Goldiego… I tak sobie pomyślałam, żebyśmy się jakoś nazwali, tak jak na filmach, trochę o nad tym myślałam, no i stanęło na Ratig – wyszczerzyła zęby w szeroki, dumny uśmiech.
- Ale dlaczego Ratig?
- Ruch Anty Temu Idiocie Goldiemu  - wyrecytowała z jeszcze większą dumą.
- Wiesz, co? Muszę ci powiedzieć, żę sama się sobie dziwie, ale fajna nazwa – stwierdziłam z uznaniem. – Jest! Znalazłam! – ściągnęłam swoją miotłę z baldachimu łóżka, co ona tam robiła? Nie mam pojęcia.
- To teraz twoja kolej. Słucham.
- A więc, gdy ty popędziłaś za Scottem – twarz Ivanne znów rozjaśnił promienny uśmiech, kiedy tylko wspomniałam imię tego Gryfona – ja i Damon byliśmy sami w dormitorium… Chciałam z nim porozmawiać… Powiedziałam mu, że się o niego martwię, że ostatnio się trochę zmienił… - wzruszyłam ramionami. – On odpowiedział, że jeśli ktoś tu ma się o kogoś martwić, to tylko on o mnie…
- Ojej, jakie to słodkie! – westchnęła, opadając na poduszki łóżka. - Gdyby Scott też był taki opiekuńczy…
- No tak rozmawialiśmy, aż w końcu… Damon powiedział mi co do mnie czuje… - uśmiechnęłam się, bardziej do siebie, niż do Iv, na to wspomnienie.
- I co dalej? Co było dalej?
- To co się stało ostatnio, kiedy Damona zaatakował Phil, gdy niepokoiło mnie jego zachowanie… uświadomiłam sobie, że jest dla mnie ważny... Ale nie w taki sposób jak przyjaciel, czy rodzina… Teraz wiem, że przejmowałam się tym aż tak bardzo, bo go kocham…
- Powiedziałaś mu to?
- Tak.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wam się udało – powiedziała łagodnie, patrząc mi prosto w oczy. – Żebyś ty widziała jak Damona bolało, gdy widział cię z Cedriciem, kiedy nie miałaś czasu dla niego… - uśmiechnęła się łagodnie. – Gdy ciebie z nim nie było, był jak struty… On cię naprawdę kocha i zależy  mu na tobie. Pamiętasz tą noc, której zaatakował was wilkołak? – spytała mimo, iż odpowiedź była oczywista. Jak mogłabym zapomnieć? Ty byłaś ranna, nie mogłaś uciekać, ale on mógł. Lecz tego nie zrobił. Nie chciał cię zostawić. Damon jak na swój wiek jest nadzwyczaj zdolnym czarodziejem, jestem pewna, że gdyby tylko chciał, to uwolniłby się z uścisku Philipa. Nie zrobił tego. Zastanawiało mnie to, więc go spytałam. Wiesz, co mi odpowiedział? – na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. – Że nie zrzucił go z siebie, aby dać ci czas uciec. Miał nadzieję, że kiedy Phil będzie zajęty nim, ciebie już nie dotknie – serce mi zamarło. Czy to prawda? Dał się ugryźć tylko dlatego, żeby odwrócić uwagę wilkołaka ode mnie? Abym uciekła? To możliwe, że aż tak się poświecił? Była w zbyt wielkim szoku, aby cokolwiek powiedzieć.
***
- Chcę was powitać na pierwszym w tym roku treningu, moja całkiem nowa drużyno, a wiec cześć! – zaczął Alex, kilka dziewczyn zachichotało. – No to tak na początek, 10 kółek wokół boiska – ledwo zdążył dokończyć zdanie, a w powietrze wzbiły się najróżniejsze rodzaje mioteł, zacząwszy od Komety 101, przez Iskrę 239, po Nimbusa 3001. Alex zamiast latać z nami, wolał uciąć sobie pogawędkę z grupką rozchichotanych, trzepoczących rzęsami dziewczyn z jego klasy. Nasza drużyna w ogóle nie była ze sobą zgrana. Co chwila ktoś się z kimś zderzał i dało się słyszeć krzyki typu „Patrz jak lecisz, imbecylu” lub „Uważaj na moją miotłę, ptasi móżdżku”. Ta… niech żyją przyjazne stosunki… Ja też kilka razy wleciałam na kogoś, ale nie dlatego, że kiepsko radziłam sobie z miotłą, lecz dlatego, iż po tym, co usłyszałam od, siedzącej sobie na trybunach, Ivanne, nie mogłam się na niczym skupić. Myślałam o tym, co mi powiedziała , czy to naprawdę możliwe, że Damon podłożył się specjalnie? Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero gwizdek Alexa. Nawet nie zauważyłam jak zrobiłam te 10 okrążeń.
- Dobra, na ziemię! – zawołał, a gdy wszyscy wylądowali, powiedział. – Dwie sprawy: pierwsza, patrząc na was, dochodzę do wniosku, że czeka nas jeszcze dużo roboty… a druga sprawa, zostawcie wyzwiska dla Ślizgonów – wyszczerzył zęby w łobuzerski uśmiech, ten za którym dziewczyny wprost szalały. – Poćwiczymy grę – oznajmił, uwalniając po kolei kafla, tłuczki i znicza. – Tak wiem, że powinienem stopniowo dodawać wam piłki, ale to by zbyt długo trwało, a ja umówiłem się już piękną Anabel na wieczór – puścił oko do naszej szukającej, a ona zarumieniła się lekko. – Więc chyba rozumiecie, że do sprawa wielkiej wagi – kilku osobom udało się stłumić śmiech, ale nie Liamowi Petersonow,  w odpowiedzi Alex posłał mu złośliwy uśmieszek, po czym podniósł z ziemi pałkę pałkarza i cisnął nią w chłopaka. Liam złapał ją w ostatniej chwili, patrząc na niego w osłupieniu.
- Auu! – syknął. -  Za co to? – spytał zduszonym tonem.
- To cię oduczy lekceważyć powagę sytuacji – uśmiechnął się, ukrywając rozbawienie.
***
Chyba musiał stać się jakiś cud czy coś, ale już pół godziny po rozpoczęciu treningu z „piłkami”, nasza gra zaczęła nabierać poziomu. Nie wiem jak to się stało, że tak szybko zaczęło nam się udawać. Niestety jednak ten „cud” nie objął naszej współpracy… Co jakiś czas można było usłyszeć jakieś niewybredne wyzwiska, no ale cóż, tak bywa… Odebrałam podanie od Cristal i, uchylając się przed tłuczkiem, przerzuciłam kafla przez środkową obręcz.
-Brawo! – zawołała Cristal, podlatując mnie.
- Hmm… Dzięki – mruknęłam, niespecjalnie wiedząc co się wokół mnie dzieje, gdyż myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
- Pięknie, Anabell! – rozległ się podekscytowany głos Alexa. – Pięknie złapałaś tego znicza, to się nazywa klasa! – dziewczyna z gracją wylądowała przed kuzynem i zarzuciła swoimi blond włosami. – No to na dziś już koniec! – zawołał i odszedł z Anabell w stronę zupełnie przeciwną od szatni.
- Szkoda, że ma dziewczynę… - westchnęła Cristal. – Przystojny ten twój kuzyn.

                                                                       Miranda (na fb Elena ;) )
______________________________________________________________________________

 Cześć, wizardy! Jak wam się podoba ten rozdział? Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni xd Przypominam, że jesteśmy też na fb: https://www.facebook.com/KronikiZakrecenia?ref=hl ;) Chciałabym też polecić Directionerkom (które może znajdują się wśród czytelników naszego bloga ) stronkę : http://justdreamabout1d.blogspot.com , są tam świetne imaginy o 1D  (jestem też tam jedną z adminek - mrs Payne :3) i  nie piszę o swoich, tylko o wszystkich które tam się znajdują tzn. te, które napisały Hope Cameron i Katherina McGurie, ale jeśli moje też by wam się spodobały, to super  :D To do następnego rozdziału :*

środa, 21 sierpnia 2013

Inny Świat


Rozdział 2.


Emilii poszła do swojego pokoju. Już miała iść spać, ale coś sprawiło, że podeszła do okna. Otworzyła je i rozejrzała się. Nagle coś przyciągnęło jej uwagę, ale nic nie zobaczyła. Zamknęła okno i odwróciła się. Już miała iść do łóżka, ale nagle zobaczyła w swoim pokoju jakiegoś chłopaka. Chciała zacząć krzyczeć, ale tajemniczy gość zatkał jej buzie i powiedział :
 - Hej, nie poznajesz mnie ? To ja Skaj.
 Emilii nie wiedziała co powiedzieć. Była w takim szoku, że omal nie zemdlała.
 - Nic się nie zmieniłaś. Wyglądasz tak samo jak cie zapamiętałem - powiedział Skaj przekonany, że spotkał się z Jeną, matką Emilii.
Ponieważ dziewczyna wygląda jak jej matka te kilkanaście lat temu, miał prawo się pomylić. Po pewnej chwili milczenia, zaskoczona nastolatka powiedziała :
 - Nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy.
 - Jak to ? Nie pamiętasz już tych pięknych chwil, które razem spędziliśmy ? - zaskoczony Skaj nie wierząc w to co usłyszał dodał szybko - A może mała wycieczka przywróci ci wspomnienia ?
Emilii nie zdążyła zaprotestować, gdy Skaj chwycił ją w ramiona i zaczął lecieć. Po krótkiej chwili byli już na miejscu.
- Jena, witaj znowu w Magialand.
 - Ale ja nie jestem Jena, tylko jej córka. Nazywam się Emilii - dziewczynie w końcu udało się coś powiedzieć.
 - Ooo, przepraszam myślałem, że.... ale ty jesteś tak podobna do.... . Dobra nie ważne. Choć zabiorę cię z powrotem.
- Poczekaj, skoro już jestem tutaj, to chciałabym lepiej poznać to miejsce. Mama mi opowiadała o tobie, ale nie myślałam, że istniejesz na prawdę.
- No dobra to co byś chciała o mnie wiedzieć ?
- No nie wiem, może czemu jesteś tak podobny do ludzi ?
- Nie jestem " podobny " . Ja jestem człowiekiem.
- Ale jak to ? Przecież nie żyjesz w normalnym świecie.
 - Urodziłem się jak to powiedziałaś w normalnym świecie. Lekarze stwierdzili, że jestem martwy. Ale lekarze się mylili. Jak widać moja prawdziwa matka nie przejęła się tym na tyle by no chociaż raz spojrzeć na mnie. Miała przecież jeszcze moją siostrę bliźniaczkę. Gdyby tego wszystkiego nie widziała pewna czarodziejka, przebrana wtedy za położną, nie wiadomo co by teraz ze mną było. Zabrała mnie tutaj i wychowała jak własnego syna. Nauczyła mnie kilku prostych zaklęć oraz latania. Nigdy nie ukrywała przede mną prawdy i gdy skończyłem 15 lat stwierdziła, że jestem na tyle dorosły i odpowiedzialny by zadecydować, czy chcę tu zostać, czy wrócić do świata z którego pochodzę. Postanowiłem zostać.
 - Ale przecież jakoś znalazłeś się u mnie w domu – dziewczyna była zafascynowana historią Skaja.  
- Tak postanowiłem zostać w Magialand i tutaj dalej mieszkać, ale jednak chciałem poznać świat, w którym się urodziłem.
 - A jak poznałeś moją mamę ?
- Latałem między budynkami aż zobaczyłem, że ktoś otwiera okno i postanowiłem tam zajrzeć.
- Też ją porwałeś tak jak mnie ?
 - Nie, była smutna więc spytałem się, czy ma ochotę na wycieczkę.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 13: Udało się?




- Pięknie go załatwiłeś! – pochwaliła Ivanne, ściskając go przyjacielsko.
- Damon! To było coś! – pochwalił podekscytowany Hindley, siedzący naprzeciwko nas. Smith uśmiechnął się z zadowoleniem, bardziej do siebie niż do innych, po czym usiadł między mną a Iv i jakby nigdy nic nałożył sobie potrawkę z kurczaka.
- O co wam poszło? – spytał, przełykając pierwszy kęs. Wzruszyłam ramionami.
- Właściwie o wszystko… Chyba po prostu do siebie nie pasowaliśmy… Tak się zdarza – stwierdziłam, siląc się na obojętny ton, pociągając wielkiego łyka soku dyniowego.
- Od początku wiedziałem, że to zwykły idiota… - powiedział, nakładając sobie kolejną porcję.
- Wow, ty to masz dopiero wilczy apetyt – zachichotała Ivanne, ku mojemu zdziwieniu Damon też się roześmiał.
- Można powiedzieć, że to taki efekt uboczny – wyjaśnił, puszczając oko.
***
Po obiedzie, Ivanne popędziła do Scotta, zostawiając mnie i Damona samych w jego dormitorium. Nareszcie mogliśmy porozmawiać na osobności.
- Damon… - zaczęłam, a on spojrzał na mnie zaciekawiony. – Martwię się o ciebie…. – powiedziałam, po czym na jego twarzy pojawił się wyraz głębokiego zdziwienia.
- Chyba nie bardzo rozumiem… Czemu niby się o mnie martwisz?  - spojrzał na mnie pytająco. Wytłumaczyłam mu, co mam na myśli, a gdy w końcu skończyłam, zaległa cisza.
- Eleno, wszystko jest w porządku – zapewnił. – Jeśli już ktoś powinien się tu o kogoś martwić, to tylko ja o ciebie.
- Jedno nie wyklucza drugiego… - westchnęłam, siląc się na słaby uśmiech i znów zapadła chwila ciszy. – Damon… - zaczęłam ponownie.
- Hmm..?                                                                                 
- Czy ty… To znaczy, kiedy mówiłeś… No… Czy to prawda to co mówiłeś o zaklęciach niewybaczalnych? – nagle jego twarz stężała.
- Tak – odpowiedział po chwili namysłu.
- A czy ty… Czy ty ćwiczyłeś je…? – zapytałam zdławionym tonem, czując jak przyspiesza  mi puls.
- Na ludziach? – dokończył za mnie, kiwnęłam głową.
- Nie – odparł krótko.
- Jak to? – odetchnęłam z ulgą.
- Ciotka Adria stwierdziła wtedy, że nie mam dostatecznej mocy… Zgarnęła z ulicy kilka zwierząt… - widząc moją minę, dodał. – Ale ja tego nie chciałem, ale… musiałem… Byłem z nią sam na sam, zagroziła mi… Do tej pory żali mi tych zwierzaków i wstydzę się, że to zrobiłem, ale czasu się nie cofnie…
- Nie ukrywam, że mi trochę ulżyło… - powiedziałam już nieco uspokojona. – Powiesz mi czemu cię nie było na obronie przed czarną magią?
- Hmm… Tak po prostu… Byłem na siebie zły, że tak wybuchnąłem, nie chciałem, abyście zadawały mi pytania… Nie chcę o tym mówić – odparł, posyłając mi blady uśmiech. Znowu zaległa chwila ciszy, ale tym razem to nie ja ją przerwałam.
- Teraz, kiedy zerwałaś z Cedriciem… Chcę ci coś powiedzieć… - spojrzał swoimi głębokimi, czekoladowymi oczami prosto w moje, ale szybko odwrócił wzrok. Serce znowu zabiło mi szybciej. Wiedziałam już co mi chce powiedzieć. – Lubię cię, Eleno. Ale nie w taki sposób jak innych… - znowu spojrzał na mnie, żeby wybadać moją reakcję. Uśmiechnęłam się do niego. – Zależy mi na tobie… I tak sobie pomyślałem, że może teraz, gdy zerwałaś z Cedricem…
- Ja też cię lubię, Damon – złapałam go za rękę, trochę zaskoczyłam go tym gestem. Zabawne, przez całe życie Damon był mi najlepszym przyjacielem, był dla mnie jak brat, ale to, co się ostatnio wydarzyło, uświadomiło mi, że mi też na nim zależy, ale inaczej niż na przyjacielu czy bracie. – A nawet bardzo – położyłam mu głowę na ramieniu, a on pogładził mnie po moich złotych włosach.
- Kocham cię, Eleno – szepnął. Podniosłam głowę i posłałam mu swój najcieplejszy uśmiech. Nasze usta się do siebie przybliżały, aż w końcu złączyły. Damon pocałował mnie delikatnie, a ja szybko odwzajemniłam pocałunek. Wszystkie obawy i lęki zniknęły jak ręką odjął. Byłam tak szczęśliwa, że teraz bez trudu wyczarowałabym Patronusa. Gdy nasz pocałunek dobiegł końca, patrzyliśmy przez chwilę sobie w oczy w milczeniu, promiennie uśmiechnięci.
- Siema, ziom! – drzwi dormitorium otworzyły się z tak głośnym trzaskiem, że aż podskoczyłam. Damon natychmiast objął mnie ramieniem, a ja oparłam na nim głowę. – Przeszkodziłem w czymś? – spytał, stojący na progu Eddie Torn, spoglądający to na mnie, to na niego, a po chwili na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia. – Wiedziałem, brachu, wiedziałem! – zawołał, klepiąc Damona po plecach po przyjacielsku.
- Co wiedziałeś? – spytałam.
- No, wiesz, że wy… - nieco zbity z tropu, poszukał na twarzy Damona potwierdzenia. On skinął lekko głową. Eddie jeszcze raz wykrzyknął coś stylu „wiedziałem”. Zaraz do dormitorium chłopców wpadła jak burza Ivanne, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Znalazłam was po krzykach Eddiego, udało się? – spytała, a ja, która już zaczęłam się domyślać ”co się udało”, powiedziałam:
- Tak! – okazało się, że Damon też chciał to powiedzieć w tym samym czasie, więc przypadkowo powiedzieliśmy razem. Byliśmy w tak dobrym humorze, że rozbawiło nas to.
- Ivanne „Swatka” Louis  powinna założyć sobie jakiś notes, gdzie zapisze sobie wasz związek do osiągnięć – zachichotała, tuląc to mnie, to Damona. Wszyscy się roześmialiśmy się razem z nią. 


                                                                                      Miranda (Elena)

________________________________________________________________________________

Jak wam się podoba ten rozdział? Wiem, że trochę krótki, ale co tam :) Jeśli poświeciliście kilka minut na przeczytanie, to poświęćcie jeszcze chwilkę na skomentowanie :D Dla was to tylko napisanie kilku słów, a dla mnie motywacje, żeby pisać dalej :3 
PS Jesteśmy też na fb: https://www.facebook.com/KronikiZakrecenia :*