środa, 31 lipca 2013

Rozdział 9 : Pobudka w środku nocy.




- Elena. ELENA! – obudziło mnie wołanie.
- Czego? – mruknęła, odwracając się na drugi bok.
- Wstawaj! Ale to już! – Ivanne zsunęła ze mnie kołdrę.
- Jest środek nocy! –syknęłam. – O co chodzi?
- Chcę ci coś pokazać – oznajmiła. – Damon czeka w pokoju wspólnym – pociągnęła mnie  w stronę wyjścia.
- Damon? Wyjaśnisz mi z łaski swojej, co jest grane?
- Sama zobaczysz – powiedziała, szczerząc zęby. Pragnąc  jak najszybciej mieć to z głowy i wrócić do łóżka, ruszyłam do drzwi dormitorium bez dalszych protestów. Zbiegłyśmy po kręconych schodach.  Zastałyśmy Damon siedzącego sobie wygodnie w fotelu przy kominku. Wszędzie wisiały balony, różnokolorowe łańcuchy i tym podobne. Po środku Pokoju Wspólnego stał pokaźny stosik prezentów. – Niespodzianka! – zawołały chórem z 4 tuziny ludzi, wyskakując zza foteli i kanap, gdy weszłam.
- Najlepszego! – pisnęła Ivanne, obejmując mnie po siostrzanemu. Byłam w takim szoku, że nie odpowiedziałam, spojrzałam tylko na nią pytająco. – Chyba nie zapomniałaś, że masz dziś urodziny! Przecież dziś jest 15 września – spojrzała na zegarek. – od jakiejś półgodziny – teraz wszystko jasne, przez to wszystko, co ostatnio się działo, zupełnie zapomniałam o urodzinach.
- Wow, nie wiem co powiedzieć… Jesteście cudowni! Kocham was! – powiedziałam, gdy podbiegli do nas i kolejno składali życzenia, wymienialiśmy uściski:  Eddie Torn z Victorią Miling śpiewający „sto lat”, chichoczące Patrice Nevers, Lana Farah i Miranda Rose , potem Cliff i Crystal Wilenscy z małą Lucy na czele, później podszedł do nas Alex z kumplami, zakręcając mną i życząc mi, aby na następnym meczu trafił kaflem nie w obręcz, ale w Goldiego, roześmiałam się, na końcu życzenia złożył mi Damon, zakładając mi na głowę papierową, urodzinową czapeczkę. – Naprawdę dziękuję wam wszystkim!
- Nie dziękuj, dopóki nie zobaczysz prezentów! – powiedziała śpiewnie, sadzając mnie na kanapie. – Ten jest ode mnie – podała mi opakowaną w turkusowy papier paczuszkę.
- Och, Iv – zaczęłam, uśmiechając się wzruszona. – Naprawdę nie potrzeba mi prezentów.
- Oj, trzeba, trzeba – nalegała. Odpakowałam paczuszkę, w środku znalazłam album. Otworzyłam go i ujrzałam, że jest zapełniony naszymi wspólnymi zdjęciami z Ivanne i Damonem, naszymi najlepszymi wspomnieniami. Wzruszyłam się, kiedy spojrzałam na zdjęcie z pierwszej klasy, na którym mali Elena, Iv i Damon machali mi wesoło, śmiejąc się.   
- To jest wspaniałe – powiedziałam, przyciągając ją do siebie i przytulając.
- Wiedziałam, że ci się spodoba – odparła z dumą. Uśmiechnęłam się do niej, po czym wyciągnęłam ręce, aby przytulić Damona. Podarowanie mi pamiątki naszej przyjaźni było świetnym pomysłem.
- Proszę, jeszcze raz wszystkiego najlepszego – powiedział Damon, wręczając mi małe, czerwone pudełeczko. Otworzyłam je, w środku był flakonik perfum. Psiknęłam nimi do zakrętki i powąchałam.
- Ale śliczny zapach! Dziękuję – powąchałam jeszcze raz. – Róże?
- Tak – powiedział, zadowolony z siebie, że tak dobrze trafił.
- Piękne. Powąchaj – psiknęłam w jego stronę.
- Weź, będę teraz pachnął jak baba – wycofał się z zasięgu perfum.
- Oj tam, oj tam – roześmiałam się. Potem podszedł do mnie Alex, przytulił mnie i podarował mi małe, urocze kociątko o śnieżnobiałym futerku.
- Ojej, ale on uroczy – zachwyciłam się. – Nazwę go Puszek – Alex uśmiechnął się.
- Jest jedna przeszkoda… To jest ona – wyszczerzył zęby jeszcze bardziej.
- Hmmm… A więc od dziś jesteś Katy, tak? Tak? – powiedziałam do kociątka, przytulając je i podnosząc. Położyłam sobie Katy na kolanach i zabrałam się za odpakowywanie kolejnych prezentów. Od Patrice i Lany dostałam wielkie pudło czekoladowych żab, Eddie podarował mi książkę o Błyskawicach z Yorkshire, mojej ulubionej drużynie Quidditcha, Victoria dała mi zaczarowany pamiętnik, który może otworzyć tylko właścicielka, Miranda kupiła mi fioletowego puszka pigmejskiego, prezentów było jeszcze dużo więcej, a wszystkie były wspaniałe.
- Dziękuje wam wszystkim! Jesteście cudowni, naprawdę! – podziękowałam im.
- No to chyba już czas na toast! – oznajmił Cliff Wilenski. – Accio piwo kremowe!- po chwili każdy miał w ręku butelkę. – Za Elenę!
- Za Elenę! – zebrani powtórzyli chórem, a ja poczułam, że spłonęłam rumieńcem. Pociągnęłam łyk napoju i od razu zrobiło mi się cieplej. To były moje najlepsze urodziny, co z tego, że rano będziemy nieprzytomni na lekcjach, było warto. Nagle drzwi do Pokoju Wspólnego otworzyły się, ale nikt zdawał się tego nie zauważać.
- Co to za hałasy o  1 w nocy? – rozległ się piskliwy głosik. Teraz wszyscy spojrzeli na wejście, stał w nim profesor Filtwick w granatowym szlafroku.
- Są urodziny El, panie profesorze – oznajmił Damon. – Przyłączy się pan do świętowania? Accio piwo kremowe! – przywołał jedną ze stojących na stole butelek, która pofrunęła prosto do profesora.
- Panie Smith, jestem wieloletnim nauczycielem i nie wypada mi imprezować z uczniami… Jednakże – wszyscy spojrzeli na niego z wyczekiwaniem. – Grzechem byłoby zmarnować tak dobrze rzucone zaklęcie przywołujące – chwycił butelkę i pociągnął z niej dużego łyka. Rzucił zaklęcie na stojącą w rogu szafę grającą. Muzyka stała się jeszcze głośniejsza. – Kocham takie imprezy! – zawołał i zaczął tańczyć w rytm najnowszego kawałka Fatalnych Jędzy. Wymieniłam zaskoczone spojrzenia z Ivanne, po czym również zaczęłyśmy tańczyć. Tak dobrze się bawiliśmy, że żadne z nas nie zeszło na śniadanie. Zeszliśmy dopiero na pierwszą lekcję, którą były zaklęcia. Wszyscy ledwo trzymaliśmy się na nogach po całonocnym przyjęciu. Krukoni i profesor Filtwick przysypiali na swoich biurkach. Obudził nas dopiero profesor Blake, który wszedł do klasy, aby coś załatwić z Filtwickiem.
- Filiusie. FILIUSIE! – potrząsnął lekko, leżącym z głową na kupce książek nauczycielem.
- Skończyło się piwo kremowe. Kto skoczy po więcej? – wymamrotał przez sen, przewracając się na drugi bok. Profesor Blake machnął różdżką i całą klasę wypełnił głośny pisk. Profesor Filtwick podniósł się gwałtownie.
- Co się dzieje?! – zawołał w stronę Blake’a, kiedy my zatykaliśmy uszy.
- O to samo chciałbym zapytać, Filiusie? – spytała, rozglądając się po tych Krukonach, których dopiero co obudził ten przenikliwy pisk.
- Eee… No wiesz, Antoniuszu… Udzielałem im korepetycji do późna… - odpowiedział, oblewając się rumieńcem.
- Taaa, jasne… - na jego twarzy malował się uśmiech, który mówił „wiem jak wyglądały te twoje korepetycje, ale nie mam ci tego za złe”. Filtwick widząc tą niemą wiadomość, odprężył się nieco. – Słuchaj, przyszedłem do ciebie w pewnej sprawie… - zaczął, ale resztę wypowiedział niemal szeptem tak, abyśmy niczego nie usłyszeli.

                                                                            Miranda (Elena)
_______________________________________________________________________________

Cześć, jak wam się podoba?? Będzie 6 komentarzy, to wstawiam next ;)

wtorek, 30 lipca 2013

ROZDZIAŁ 8 : Szlaban



 

Dochodziła piąta, więc wyszliśmy z Damonem i Ivanne z Pokoju Wspólnego. Gdy schodziliśmy po krętych schodach północnej wierzy, Ivanne wybuchła.
- No nie wierzę! Jak on mógł dać nam szlaban?! Przecież to ten wstrętny Ślizgon zaczął! Nie znoszę tego podłego karalucha!
- Daj spokój, nie warto… - mruknęłam, przybita wizją wspólnego szlabanu z Goldim.
- Jak to jest, że mimo, iż ze Slytherinu wywodziło się najwięcej czarnoksiężników, śmierciożerców – twarz Damona wykrzywił grymas bólu i wstydu, połowa jego rodziny była zwolennikami Czarnego Pana - nawet sam Lord V-Voldemort, a także wiele zwykłych szumowin, to nie pozbyto się tego domu.
- Ja też się czasem nad tym zastanawiam – przyznałam. – Pamiętam, że mało brakowało, a trafiłabym do Slytherinu. Tiara przydzieliła nie mogła się zdecydować. Mówiła, że pasuję do każdego z czterech domów. Zastanawiała się bardzo długo, aż w końcu poprosiła profesora Blake, aby zakręcił butelką… No i wypadło na Ravenclaw! I teraz mam najlepszą przyjaciółkę – uwiesiłam się Ivanne na szyi.
- Yhm… Yhm… - zakaszlał Damon, patrząc na mnie z lekkim wyczekiwaniem.
- I najlepszego przyjaciela – dodałam, uwieszając się teraz na szyi Damona, a on uśmiechnął się do mnie. Korzystając z jego chwili nieuwagi, rozczochrałam jego czekoladowe włosy. – Teraz dużo lepiej – zachichotałam. On również.
- A więc wszystko idzie po mojej myśli… - mruknęła Ivanne swoim melodyjnym głosikiem.
- Czekaj… Co? – spytałam, odrywając się od Damona. Kątem oka zauważyłam, że chłopak uśmiecha się do Iv za moimi plecami i coś jej pokazuje.
- Damon, widzę to – powiedziałam, patrząc to na niego, to na nią. Chłopak zarumienił się lekko.
- Nie wiem o czym ty mówisz…
- Ivanne, może chociaż ty powiesz mi o co chodzi? – zwróciłam się do przyjaciółki.
- Nie wiem o czym mówisz… - wywróciłam teatralnie oczami, czym wywołałam chichot Iv. Jednak z jej twarzy szybko znikł uśmiech, dotarliśmy do klasy Binnsa. Weszliśmy ponurzy do sali. Goldi już tam był.
- O przyszli nasi awanturnicy – przywitał ich profesor – duch, powracając do swojego monotonnego tonu. – Nie siadajcie, i tak zaraz wychodzimy.
- Jak to wychodzimy? Gdzie idziemy? – spytała Ivanne.
- Podzielę was na pary – oznajmił, a z moich ust wydobył się zduszony okrzyk. Pary? PARY? To znaczy, że ktoś będzie musiał być z tym kretynem. – Hmm… Jak by was tu podzielić… No dobrze, Elfin będzie ze Schmitdem, a Lewis z Goldsteinem – Ślizgon burknął coś o tym, że tak szlachetnego nazwiska nie powinno się przekręcać, a Ivanne jęknęła, patrząc na niego z odrazą. Z jednej strony cieszyłam się, że jestem z Damonem, ale z drugiej było mi żal Ivanne, która pewnie będzie musiała znosić jego wywyższanie się (ten parszywy karaluch myśli, że jak jest czystej krwi, to mu wszystko wolno i jest niby w jakiś sposób lepszy). – A więc wasza dwójka idzie pomagać panu Filchowi – wskazał na „Lewis i Goldsteina”. – Wy z kolei pójdziecie pomagać profesorowi Hagridowi – spojrzał w naszą stronę. Modliłam się w duchu, żeby pomoc Hagridowi nie ograniczała się do karmienia splątek tylno wybuchowych, czy czegoś jeszcze gorszego. To naprawdę fajny gość, ale te jego zwierzęta powinny kwalifikować się do obrony przed ciemną magią… Ale z drugiej strony… trafiło nam się całkiem dobrze. Ivanne ma Filch i Goldiego w jednym… Rzuciliśmy Iv kilka słów otuchy i ruszyliśmy do stojącej na błoniach chatki.
- Ma przerąbane – mruknął Damon, gdy wychodziliśmy ze szkoły.
- Nom – przytaknęłam.
- Ale w sumie mogło być gorzej…
- Tak? Może wyjaśnisz mi co by było dla ciebie gorsze od wspólnego szlabanu z Goldim i pomocy Filchowi – spytałam z niedowierzaniem, odgarniając kosmyk blond włosów za ucho.
- Jakby się tak zastanowić… tak! – spojrzałam na niego pytająco.
- Doprawdy?
- Tak, załamałbym się, gdybym miał szlaban z Cedricem. W zasadzie dostałbym szału również gdybym był w jego towarzystwie nawet bez szlabanu… - stwierdził, patrząc w niebo.
- Przestań. Dlaczego ty go tak nie lubisz? Jeszcze rok temu ci nie przeszkadzał… - spytałam, patrząc na niego z wyrzutem. Damon tylko wzruszył ramionami.
- Jest wiele powodów… - rzucił wymijająco. Już chciałam prosić, aby podał mi chodź jeden, ale nie zdążyłam.
- Cześć, dzieciaki! – przywitał się Hagrid, podchodząc do nas. – Co was sprowadza?
- Hej! – powiedzieliśmy chórem. – Zarobiliśmy szlaban… - zaczęłam tłumaczyć. – Profesor Binns kazał nam pomóc ci w czymś tam… - Hagrid się do nas uśmiechnął, po czym spytał z niedowierzaniem.
- Stary Binns? Przecież on nigdy nie daje szlabanów? Za co  wam wlepił karę?
- Eee… To przez tego pajaca, Goldiego – Damon wypluł to imię jak największą obelgę. – Zaczął się czepiać Eleny i… no samo wyszło – wyjaśnił, rzucając mu porozumiewawcze spojrzenie.
- W porząsiu, rozumiem – Hagrid puścił do niego oko.
- A więc w czym mamy ci pomóc? – zapytałam.
- A no to… Hmm… Wiecie co? Pójdziecie ze mną do Zakazanego Lasu – stanęłam jak wryta.
- Gdzie? – spytałam z nadzieją, że się przesłyszałam.
- Do Zakazanego Lasu – powtórzył.
- Wyjaśnisz mi po jakie licho chcesz tam iść? – odezwał się Damon.
- Muszę załatwić kilka lirów ostrozębych na naszą lekcję… Wiecie, zaplanowałem sobie, że zaznajomię was z testralami, ale cholibka gdzieś poleciały, więc… - wzruszył ramionami, a my popatrzyliśmy po sobie z Damonem. Co to znaczy ostrozębych? – No to idziemy – machnął zachęcająco ręką. Ruszyliśmy w stronę Zakazanego Lasu. Gdy do niego wkroczyliśmy, Hagrid upewnił się, czy nie ma nikogo w pobliżu, po czym powiedział ściszonym głosem.
- Bardzo mi przykro z powodu tego co się stało, Damon… - chłopak spojrzał na niego swoimi głębokimi, brązowymi oczami, w których malowała się powaga.
- Blake ci powiedział? – to było bardziej pytanie retoryczne. – Nie przejmuj się, Hagridzie… Tak się czasem zdarza… - powiedział, siląc się na obojętny ton. Hagrid tylko popatrzył na niego ze współczuciem. Ruszył dalej bez słowa.
- Idziecie?
- Tak, tak! Zaraz cie dogonimy! – odpowiedziałam. - Damon… - zaczęłam, patrząc mu głęboko w oczy.
- Hmm? – mruknął, odwracając wzrok.
- Damon, chcę, żebyś wiedział, że… że zawsze możesz na mnie liczyć – złapałam go za rękę. Wyczułam, że jest zdziwiony tym gestem, lecz nie cofnął dłoni. – Nawet w czasie pełni. Będę przy tobie przez cały czas - obiecałam.
- Doceniam to, ale nie  pozwolę ci na to. Dobrze wiesz, że nie chcę cię skrzywdzić – odrzekł, patrząc na mnie smutno.
- Nie zrobiłbyś tego.
- Tak sądzisz? – prychnął. – Dobrze wiesz, że gdy się przemienię, nie będę pamiętał ani ciebie ani nikogo innego…
- Jestem animagiem, zapomniałeś? A poza tym… Przecież istnieje taki specjalny eliksir, dzięki któremu nie przemienisz się… - przypomniałam sobie nagle.
- Nie uważasz, że to i tak będzie podejrzane jeśli co miesiąc będę się źle czuł i ciągle będę łykał jakieś świństwo?
- Tak czy inaczej i tak cię nie zostawię – oznajmiłam, ściskając mocniej jego dłoń. Odwzajemnił uścisk, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Zaczekaj, Hagridzie! – zawołał Damon i podbiegliśmy do niego. Szliśmy jeszcze długo, aż dotarliśmy to tej części lasów, do której praktycznie nie docierały promienie słoneczne.
- Daleko jeszcze? – spytałam, przedzierając się przez gęste zarośla.
- Nie, właściwie to już jesteśmy na miejscu – oznajmił.
- Auu! – syknął Damon, kiedy wielka gałąź zdzieliła go po głowie. - Hagridzie, nie wiem jak ty ja nie wiedzę tu żadnych „zwierzaków”, jeśli można to tak nazwać…
- Jak to nie? Patrzcie tam – wskazał sporą dziuplę w drzewie. – Łatwo będzie je złapać, śpią, cholibka – zajrzeliśmy do owej dziupli i naszym oczom ukazała się gromadka malutkich i skulonych stworzonek o złotawym futerku.
- Ojej, ale one słodziutkie! – pisnęłam.
- Ciśśś, bo je obudzisz, a jak się im przerwie drzemkę, to robią się strasznie nerwowe, niech skonam.
- Ale Hagridze, przecież one nie wyglądają groźnie. Moja siostra ma nawet podobną maskotkę… - zaczął Damon.
- Oj, uwierz mi, że pozory mylą. Pamiętajcie, że musicie być bardzo delikatnie – pouczył. – Najlepiej zanim weźmiecie je na ręce, pomiziajcie je trochę za uszami. Wkładajcie je tu – wskazał na wielki kosz, który trzymał w ręku. Następnie pokazał nam jak to robić. Damon przybliżył się do drzewa pewnym krokiem. Włożył rękę do dziupli i już wyciągał małego lira, gdy…
- Auu! To coś mnie ugryzło – syknął, upuszczając stworzonko.
- Bo nie pogłaskałeś – powiedział Hagrid, tłumiąc śmiech. – Teraz już wiesz, dlaczego nazywane są lirami OSTROZĘBNYMI.
- No tak… - spróbował ponownie, tym razem pamiętając o pogłaskaniu. Wyciągnął ostrożnie małą, puchatą kuleczkę i włożył ją delikatnie do kosza.
- Teraz moja kolej – powiedziałam. Włożyłam rękę do dziupli, szukałam chwilę lira palcami, aż w końcu go znalazłam. Pogłaskałam futrzaka i położyłam go sobie na dłoni.
- Z bliska jest jeszcze ładniejszy – zachwycałam się, odkładając malucha do wiklinowego koszyka. I w ten sposób wybraliśmy wszystkie małe lirki bez dalszych zranień.
- No dobra, wracamy – oznajmił Hagrid, sięgają do kieszeni po zegarek. – Musimy się pospieszyć, bo nie zdążymy na ucztę.
***
Kiedy dotarliśmy do Wielkiej Sali, uczta już się zaczęła, ale nigdzie nie było widać Ivanne. Poszliśmy do naszego stałego miejsca, lecz i tam nie było Iv.
- Wygląda na to, że Filch ją przetrzymał… - zauważyłam, nakładając sobie owsianki.
- Po tym wieczorze chyba będzie miała traumę do końca – zaśmiał się Damon, sięgając po kiełbaski. – Goldi i Filch za jednym razem? Ona to ma szczęście – znów się zaśmiał. Ja również. Była zadowolona, że nareszcie ma dobry humor.
- Mam tylko nadzieję, że  Goldi nie prawił jej kazań o „przewadze czystej krwi nad mieszańcami”... Eh…  - stwierdziła. – Ostatnio często jej to wytyka…
- Jak by było co wytykać… - mruknął, jego też drażniło takie podejście, mimo iż on sam również był czystej krwi, nie lubił o tym wspominać. Przywodziło mu to na myśl członków jego rodziny, którzy jako śmierciożercy chcieli pozbyć się wszystkich, którzy nie mają czystej krwi. – O  patrz! To chyba on – skinął głową w stronę otwierających się drzwi. Wychyliłam się, żeby lepiej widzieć. Do Wielkiej Sali weszła potargana i brudna Ivanne. Podeszła do nas szybkim krokiem.
- Nawet nie pytajcie – rzuciła, siadając między mną a Damonem.
- Było bardzo źle czy tragicznie? – spytał z pełnymi ustami.
- Tragicznie – powiedziała, nakładając sobie po trochu wszystkiego. Nie było tego po niej wdać, ale lubiła jeść.
- Co kazał wam robić Filch? – zapytałam, przełykając owsiankę.
- Czyszczenie izby pamięci… I wyprzedzam wasze pytanie – dodała, widząc, że już otwieram usta. – nie, nie mogliśmy używać czarów.
- Uuuu, nietajnie…
- A jak wam poszedł szlaban z Hagridem? – spytała, biorąc łyk soku dyniowego.
- Eee… Bardzo dobrze – powiedziałam. Nie chciałam wnikać w szczegóły, bo Iv wkurzy się jeszcze bardziej, kiedy dowie się jak lajtowo mieliśmy.
- Co robiliście? – spojrzałam na Damona porozumiewawczo, zrozumiał od razu.
- Ehm… Nic szczególnego… Byliśmy w Zakazanym Lesie… - odparł zdawkowo, ale zanim zdążyła zapytać „co dokładnie robiliście?”, szybko zmieniłam temat.
- Patrz na Frydę Haverbon, zmieniła fryzurę – skinęłam głową w stronę siedzącej przy sąsiednim stole Ślizgonki.
- Co w tym dziwnego? Jest przecież mata morfologiem… - wzruszyła ramionami.
- No tak, ale tym razem ma włosy jak miotła – Iv zachichotała, obie nie znosiłyśmy Frydy i jej psiapsiółki, Eleonore Serelor.

                                                                                              Miranda (na fb Elena)
______________________________________________________________________

I jak wam się podoba ten rozdział? 5 komentatARZY w wstawiam kolejną część :D Przypominam, że jesteśmy też na fejsie :) Jeśli ktoś ma fb i lubi czytać nasze opowiadania może nas lajknąć i brać udział w najróżniejszych zabawach ;) ---->

Pół tysiaka odsłon ;)

Wow, wczoraj mieliśmy 500 odsłonę bloga *.* A w dodatku pobiliście nasz  rekord w ilości odsłon na dzień :D Jesteście super ;)

Rozdział 7: Każdy przekrzykuje każdego



- Reducio – powtórzyła po raz setny Ivanne. Zaczęła robić postępy, za tym podejściem udało jej się pomniejszyć już cały tułów gryzonia. – Ehh… - mruknęła wściekła. – To mi się nigdy nie uda!
- Uda się, wystarczy tylko ćwiczyć – pouczył profesor Flitwick. Gdy się odwrócił, Ivanne zrobiła taką minę, że razem z Damonem wybuchliśmy stłumionym chichotem, ściągając tym samym na siebie uwagę Cedrica. Pomachał do mnie z drugiego końca klasy, a Damon wywrócił zirytowany oczami. Odmachałam mu, a kiedy on wysłał mi całusa, przyjaciel tak warknął „Reducio” do swojej myszy, zawzięcie machając różdżką, że biedny gryzoń musiał szybko odskoczyć na bok, aby nie zostać zdzielonym po głowie.
- Panie Smith, proszę bardziej uważać! – upomniał nauczyciel, ale on zdawał się nie słyszeć jego uwagi, patrzył gniewnie w stronę Gryfona. – Panie Smith, czy pan mnie w ogóle słucha?
- Co… E.. Tak… Słucham… E.. – powiedział, prostując się gwałtownie.
- To dobrze – rzucił Flitwick i odszedł dalej.
- Reduco – mruknął chłopak, ale mysz zamiast się zmniejszyć, obróciła się w popiół. – Co jest?
- Gdybyś nie był zajęty sztyletowaniem Cedrica wzrokiem, wiedziałbyś, że pomyliłeś zaklęcia – powiedziałam.
- Panno Elfein, proszę nie gadać! Mam dosyć tego, że zamiast pracować nad zaklęciem ciągle ucinacie sobie pogaduszki – spojrzał na nasze myszy. – Panny Elfein nawet nie tknięta – stwierdził. - Panno Louis, czemu tylko do połowy? – Ivanne się zarumieniła. – Co to.. Panie Smith! Czemu pańska mysz obróciła się w popiół?
- Ehm… No ten… Posypała się biedulka ze starości… - powiedział, oceniając swoje szanse na to, że profesor mu uwierzy. Flitwick, ku naszemu zaskoczeniu, roześmiał się i podał mu jeszcze jednego gryzonia.
- Proszę cię, nie popsuj i tej myszy, bo to ostatnia, a Hagrid mi więcej nie wyłapie – powiedział błagalnie i potruchtał do Victorii i Mirandy.
- Reducio – mruknęłam i dopiero za piątym podejściem zwierzątko się zmniejszyło.
***
- Co teraz mamy? - spytałam chwilę przed końcem lekcji.
- Czekaj… Niech pomyślę… - zastanowił się Damon. – Chyba historię magii– nagle zmarkotniał. Właściwie mu się nie dziwię… Lekcje z Binnsem był nudne do granic możliwości. Chyba nigdy nie dojdę do tego, w jaki sposób profesor – duch mógł sprawić, że wykłady o wielkiej wojnie wampirów z wilkołakami z 1678 roku zamiast ciekawić, usypiały.
- Wiesz z kim? – spytała Ivanne, patrząc z nadzieją na Scotta.
- Chyba ze Ślizgonami… - odparł, krzywiąc się z odrazą.
- Pięknie – mruknęłam sarkastycznie. – Lekcja z Goldim!
- Eh… Dlaczego nie możemy mieć samych lekcji z puchonami lub… - westchnęła cicho, patrząc na Scotta. – Lub z nimi.. Ah! – Damon zacisnął poirytowany zęby i odwrócił wzrok.
- Dobrze, jesteście już wolni! – rozległ się piskliwy głos profesora Filtwicka. – Accio myszy! – zawołał i gryzonie powpadały do trzymanego w rękach pudełka. – Na następnej lekcji dalej będziemy ćwiczyć, więc nie musicie tego robić w dormitorium, wy lenie patentowane. Czasami mam wrażenie, że jestem dla was za dobry… No już, zmykać na przerwę! – kątem oka zauważyłam zbliżającego się do nas Cedrica, ale mimo, że bardzo go lubiłam, nie chciałam z nim rozmawiać w obecności Damona. Zwłaszcza po tym, co powiedziała jej Ivanne, zwłaszcza po tym, co się ostatnio stało. Chciałam być dla niego wsparciem. Postanowiłam udać, że go nie zauważyłam. Ruszyłam w stronę drzwi, ciągnąć za sobą Ivanne, próbującą odnaleźć w tłumie Scotta . Damon szedł tuż za mną.
- Elena! ELENA! – zawołał za mną, ale udałam, że nie słyszę. Damon popatrzył to na mnie, to Ivanne zdziwiony moim zachowaniem, ale zaraz na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Odgarnął swoje czekoladowe włosy z czoła i odwrócił się przez ramię do Cedrica ze złośliwym uśmiechem, lecz Gryfon dawał się tego nie zauważyć. Wychodząc z klasy oba domy rozdzieliły się i każdy poszedł w swoją stronę.
- Pięknie go zlałaś – pochwalił Damon. – Nie powiem, jestem z ciebie dumny – dodał, w dalszym ciągu uśmiechając się.
- Nie wiem o czym mówisz – powiedziałam z przekąsem.
- Jasne, jasne… - mruknął z rozbawieniem w oczach. Na lekcję profesora Binnsa cała trójka poszła jak na skazanie.
- Kogo ja widzę – rozległ się szyderczy głos za ich plecami.
- Jeszcze jego brakowało – mruknęła pod nosem Ivanne.
- Czego chcesz, Goldi? – spytałam, odwracając się do niego i jednocześnie starając, aby mój głos zabrzmiał najbardziej oschle i chłodno jak to tylko możliwe. Ślizgon zmierzył nas pogardliwym spojrzeniem.
- Słyszałem, że cudem dostałaś się do drużyny, Elfein – zakpił, wykrzywiając wargi w drwiącym uśmieszku. – Jesteś aż tak beznadziejna, że kuzyn musiał ci załatwić.
- Nie waż się tak do niej mówić – wycedził Damon, wyciągając różyczkę z kieszeni szaty. Eryk również wyciągnął różyczkę, nadal uśmiechając się kpiąco.
- A więc to twój nowy obrońca, tak Elfein? – spytał, przenosząc spojrzenie swoich zimnych, niebieskich oczu z Damona na mnie.
- Nie potrzebuję obrońcy – syknęłam, mrożąc go wzrokiem. – I ty dobrze o tym wiesz.
- No właśnie, już nie pamiętasz jak Elena doprawiła ci ośle uszy w trzeciej klasie? Sama pani Pomfrey nie mogła się tego pozbyć przez tydzień – włączyła się Ivanne, rozbawiona tym wspomnieniem zachichotała z dziecinnym wdziękiem.
- To pamiętasz, ale zapomniałaś jak dorobiłem jej króliczy ogonek i wąsy? – zwrócił się do Iv. - Fajnie się je goliło, co nie Eleno? – spojrzał triumfalnie na mnie. Zacisnęłam zęby, myśląc nad jakąś ciętą ripostą, gdy kątem oka zauważyłam jak Damon zaciska palce na różdżce i zaczyna mruczeć jakieś zaklęcie. Eryk tego nie widział.
- Damon, nie! – zawołałam do niego, ale było już za późno. Goldi padł jak długi na ziemię, z nosa ciekła mu krew. Zebrani wokół uczniowie przyglądali się tej scenie z zaciekawieniem. Eryk podniósł się gwałtownie, ocierając strużkę krwi wierzchem dłoni.
- Conjunctivitis! – (oślepia ofiarę) ryknął, lecz Damon odpił urok zaklęciem tarczy. Ślizgon odsunął się szybko pod ścianę, aby nie oberwać.
- Defodio! – (zaklęcie które odłupuje np. kawałki ścian, chodnika) zawołał przyjaciel, po czym na Eryka zwaliło się klika płytek, w które trafił. Ślizgon runął na ziemię, osłaniając głowę.
- Ty wredny…! – warknął Goldi, lecz zanim zdążył go wyzwać pojawił się profesor Binns.
- Goldstein, co to ma być? – spytał swoim monotonnym głosem.
- Panie profesorze, to dyniowy łep zaczął! A poza tym nazywam się Goldenson – dodał, zirytowany, że ktoś śmie przekręcić jego szlachetne nazwisko.
- Regulamin szkoły zakazuje używania takiego słownictwa – pouczył, nudzonym głosem, po czym zwrócił się do Damona. - Czy to prawda, panie Schmidt?
- Jestem Smith i nie to nie prawda – zaprzeczył spokojnie. – To ten ptasi móżdżek zaczął, oczywiście my chcieliśmy go powstrzymać, no ale cóż…
- Eryk rzucił się na Damona i próbował rzucić na niego bardzo złe zaklęcie… - podjęła grę Ivanne.
- CO?! Przecież to zwykłe łgarstwo! – ryknęła Ślizgona Sabrina Herbski, dziewczyna Goldiego.
- No właśnie! – zawtórował jej inny Ślizgon.
- Wcale, że nie! – zaprzeczyłam gorliwie.
- A właśnie, że tak! – zagrzmiał Eryk.
- Ja wszystko widziałam, panie profesorze! To wina tego Ślizgona! – zawołała, zrywając się z miejsca Lana Farah.
- No właśnie! To nie ich wina! – poparła ją Patrice Nevers. Teraz już wszyscy wszystkich przekrzykiwali. Brali naszą stronę bo tak jak my nie znosili Goldensona i reszty Ślizgonów.
- Mam już tego dosyć! – po raz pierwszy odkąd nas uczy, profesor Binns podniósł głos. Wszyscy momentalnie zamilkli, tak byli zdziwieni. – Goldstein! Schmitd! Elfem! Lewis! Macie szlaban! Dziś o piątej, w moim gabinecie. Już ja was nauczę, łapserdaki! No już do klasy! – zawołał, swoim zachowaniem wprawił całą klasę w osłupienie.


                                                                                                             Miranda (Elena) 
__________________________________________________________________

I jak wam się podoba ten rozdział? Jak już przeczytacie, to skomentujcie :) Mała rzecz, a cieszy :*

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 6 : Obawy Blake ‘a




Nie żałuję czasu, który spędziłam dziś z Cedricem. To zaskakujące jak dobrze się dogadujemy. Mam wrażenie jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Od chwili, w której umówiła się ze Scottem na randkę do końca dnia chodziła z rozanieloną miną. Gdy wróciliśmy do zamku na lekcję, zastałyśmy Damona „robiącego interesy” z Chadem Wilenskim, równie denerwującym i wrednym Ślizgonem  jak Eryk Goldenson, będącym na 7 roku bratem Crystal. Miał on jednak jedną zaletę, można było u niego nabyć różne przydatne eliksiry lub magiczne przedmioty.
- O czym z nim gadałeś? – spytała Ivanne, kiedy chłopcy zostawili nas samych. Damon zmieszał się.
- O niczym szczególnym… - rzucił lakonicznie, po czym chciał oddalić się w kierunku jego kumpla, Eddiego Torna, ale położyłam mu rękę na ramieniu.
- Widziałam, że coś ci dawał – stwierdziłam.
 – Wiesz, że on się trzyma z Goldim, nie należy mu wierzyć. Jeden z jego najlepszych kumpli nas nienawidzi, a ty myślisz, że on nie wykorzysta okazji, aby zrobić ci niezły dowcip lub cię pogrążyć? – spytała Ivanne.
- Oj, przesadzasz Iv – westchnął. – Może nie zauważyłyście, ale wiem co robię i mogę wam przysiąść, że to nic niebezpiecznego. Efekt trwa zaledwie 48 godzin… - zrobił zawiedzioną minę.
- Tylko? – prychnęłam.
- Damon, ja już chyba wiem co planujesz i jeśli chcesz, żebym tego nie wygadała to radzę ci dać sobie spokój – zaczęła Ivanne, patrząc na niego poważnie.
- Nie zrobisz tego – powiedział, mrużąc jak kot oczy.
- Jesteś tego taki pewien? – zerknęła „dyskretnie” w moją stronę.
- Ktoś mnie w końcu uświadomi? – spytałam zirytowana, a oni tylko popatrzyli po sobie.
- Nie – oznajmili chórem. Damon przyciągnął Ivanne do siebie i szepnął tak, że ledwie go usłyszałam. – Niech ci będzie. Tym razem nie zmienię go we włochatą małpę, ale jeśli jeszcze raz go zobaczę, silącego się na romantyczne gesty w kierunku pewnej osoby – kolejne „dyskretne” zerknięcie na mnie – to nie ręczę za siebie.
- Damon! – klepnęła go w ramię, trochę tak jakby karciła niegrzeczne zwierzę. – Co ci mówiłam? Nie tak załatwia się takie sprawy! – chwilę później, kiedy Smitha zaczepiła Victoria Milling z przyjaciółką, pociągnęłam Iv kawałek dalej i spytałam ściszonym głosem.
- O kogo mu chodzi? Albo raczej o co mu chodzi? Dlaczego, gdy Ced jest wobec niego miły, to on, albo staje się mrukliwy, albo udaje, że źle się czuje? Co jest grane?
- Eleno, może i jesteś bystra, ale jak wokalistę Fatalnych Jędzy kocham, nie domyślna – stwierdziła, patrząc na mnie z politowaniem. – Nie powinnam tego mówić, ale czy ty naprawdę nie widzisz, że Damon po prostu jest zazdrosny?
- Zazdrosny? O mnie? – prychnęłam. – Oj, daj spokój! Przecież już od mugolskiego przedszkola jesteśmy przyjaciółmi. Pamiętam jak kiedyś niechcący przyprawiliśmy królika o kaczy dziób. Panna Leasley  chyba do dziś się nie otrząsnęła – zachichotałam na to wspomnienie.
- Nie, wiesz jest zazdrosny o mnie! Oczywiście, że o ciebie! O i jeszcze jedno. Jeśli Damon się dowie, że ci powiedziałam, to zapewne nabierze ochoty na wypróbowanie na mnie zaklęć niewybaczalnych, wiec pamiętaj, że przez swoje niedomyślstwo będziesz miała mnie na sumieniu – powiedziała, udając przerażenie. Stanęłam jak wryta. Przez myśl by mi nie przeszło, że Damon chciałby być kimś więcej niż moim najlepszym przyjacielem.
- Powiedział ci to? – spytałam nadal niedowierzając.
- Tak! Jeszcze nie zauważyłaś, że ja jestem dla was jak… no dobra sama nie wiem kto, ale zawsze wszystko mi mówicie, no prawie zawsze. Nawet jeśli wolisz Cedrica, to nie zachwycaj się nim w obecności Damona. To naprawdę fajny chłopak i myślę, że byście do siebie pasowali, ale ja już się nie wtrącam – odniosła ręce w obronnym geście. – Mam tylko nadzieję, że nie będziesz się bawić jego uczuciami – zaskoczyła mnie tym. Nigdy nie pomyślałbym, że może mnie posądzić o coś tak wstrętnego. Już chciałam jej odpowiedzieć, ale w tym momencie podszedł do nas Damon.
- Victoria mówi, że znaleźli Philipa – poinformował nas z niezadowoloną miną.
- To wspaniale! Czemu się nie cieszysz – spytała Ivanne, patrząc na niego badawczo.
- Dlatego, że to on był tym wilkołakiem – wytłumaczył ściszonym głosem.
- Co takiego?! Skąd on o tym wie? – spytałam.
- Victoria podsłuchała profesora Blake’a, który mówił o tym jego rodzicom. Przyjechali jak tylko dowiedzieli się, ze zniknął, może ich widziałyście… - wzruszył ramionami.
- I co? I co? Przecież to nie wyjaśnia, dlaczego zniknął kilka dni przed pełnią… - zamyśliłam się. Damon upewnił się, czy na pewno nikt nas nie słyszy, po czym dodał jeszcze ciszej – Blake podejrzewa, że ktoś mógł zaplanować to, że Philip będzie grasował na terenach szkoły.  Na domiar złego, tej samej nocy, po ataku na nas, złapano jeszcze jednego mieszańca. Lexi Whitford – Ivanne odjęło mowę. Lexi była jej dobrą koleżanką. - Przecież ktoś musiał ich przemienić. Żadne z nich nie było wilkołakiem wcześniej. Blake obawia się, że to nie jest przypadek, tak jak w moim przypadku. Podobno myśli, że to może się powtórzyć. Nie jest dobrze… - zakończył, zerkając dyskretnie na zdołowaną Lexi Whitford.
- Jak to może się powtórzyć? – spytała Ivanne  zdławionym tonem. – Czy to znaczy, że… że ktoś poluje na uczniów, tylko po to, aby ich… ugryźć? – jej spojrzenie mówiło „proszę , Damon, powiedz, że Victoria musiała się przesłyszeć.”
- Może o tym właśnie wspominał, gdy przemawiał wtedy na śniadaniu? – podsunęłam.

- Być może… - z rozmyślania wyciągnął go piskliwy głos profesora Flitwick.

- Do klasy, dzieci! Do klasy! – „dzieci” wchodzące do klasy o mało  go nie stratowały.
- Proszę – powiedziała Miranda, podając profesorowi tiarę, którą nie umyślnie zrzucono mu z głowy.
- Dzień dobry – przywitał się. – Dziś zajmiemy się zaklęciem zmniejszającym – wyjaśnił z uśmiechem. – Accio myszy! – zawołał i stojące w przeciwległym rogu sali pudełka z gryzoniami do niego przyleciały. Zaczął chodzić po klasie, dając każdemu po jednej.

                                                                                      Miranda (Elena)

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka ;) I jak wam się podoba?? Piszcie w komentarzach co sądzicie o tym rozdziale :D