wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 7: Każdy przekrzykuje każdego



- Reducio – powtórzyła po raz setny Ivanne. Zaczęła robić postępy, za tym podejściem udało jej się pomniejszyć już cały tułów gryzonia. – Ehh… - mruknęła wściekła. – To mi się nigdy nie uda!
- Uda się, wystarczy tylko ćwiczyć – pouczył profesor Flitwick. Gdy się odwrócił, Ivanne zrobiła taką minę, że razem z Damonem wybuchliśmy stłumionym chichotem, ściągając tym samym na siebie uwagę Cedrica. Pomachał do mnie z drugiego końca klasy, a Damon wywrócił zirytowany oczami. Odmachałam mu, a kiedy on wysłał mi całusa, przyjaciel tak warknął „Reducio” do swojej myszy, zawzięcie machając różdżką, że biedny gryzoń musiał szybko odskoczyć na bok, aby nie zostać zdzielonym po głowie.
- Panie Smith, proszę bardziej uważać! – upomniał nauczyciel, ale on zdawał się nie słyszeć jego uwagi, patrzył gniewnie w stronę Gryfona. – Panie Smith, czy pan mnie w ogóle słucha?
- Co… E.. Tak… Słucham… E.. – powiedział, prostując się gwałtownie.
- To dobrze – rzucił Flitwick i odszedł dalej.
- Reduco – mruknął chłopak, ale mysz zamiast się zmniejszyć, obróciła się w popiół. – Co jest?
- Gdybyś nie był zajęty sztyletowaniem Cedrica wzrokiem, wiedziałbyś, że pomyliłeś zaklęcia – powiedziałam.
- Panno Elfein, proszę nie gadać! Mam dosyć tego, że zamiast pracować nad zaklęciem ciągle ucinacie sobie pogaduszki – spojrzał na nasze myszy. – Panny Elfein nawet nie tknięta – stwierdził. - Panno Louis, czemu tylko do połowy? – Ivanne się zarumieniła. – Co to.. Panie Smith! Czemu pańska mysz obróciła się w popiół?
- Ehm… No ten… Posypała się biedulka ze starości… - powiedział, oceniając swoje szanse na to, że profesor mu uwierzy. Flitwick, ku naszemu zaskoczeniu, roześmiał się i podał mu jeszcze jednego gryzonia.
- Proszę cię, nie popsuj i tej myszy, bo to ostatnia, a Hagrid mi więcej nie wyłapie – powiedział błagalnie i potruchtał do Victorii i Mirandy.
- Reducio – mruknęłam i dopiero za piątym podejściem zwierzątko się zmniejszyło.
***
- Co teraz mamy? - spytałam chwilę przed końcem lekcji.
- Czekaj… Niech pomyślę… - zastanowił się Damon. – Chyba historię magii– nagle zmarkotniał. Właściwie mu się nie dziwię… Lekcje z Binnsem był nudne do granic możliwości. Chyba nigdy nie dojdę do tego, w jaki sposób profesor – duch mógł sprawić, że wykłady o wielkiej wojnie wampirów z wilkołakami z 1678 roku zamiast ciekawić, usypiały.
- Wiesz z kim? – spytała Ivanne, patrząc z nadzieją na Scotta.
- Chyba ze Ślizgonami… - odparł, krzywiąc się z odrazą.
- Pięknie – mruknęłam sarkastycznie. – Lekcja z Goldim!
- Eh… Dlaczego nie możemy mieć samych lekcji z puchonami lub… - westchnęła cicho, patrząc na Scotta. – Lub z nimi.. Ah! – Damon zacisnął poirytowany zęby i odwrócił wzrok.
- Dobrze, jesteście już wolni! – rozległ się piskliwy głos profesora Filtwicka. – Accio myszy! – zawołał i gryzonie powpadały do trzymanego w rękach pudełka. – Na następnej lekcji dalej będziemy ćwiczyć, więc nie musicie tego robić w dormitorium, wy lenie patentowane. Czasami mam wrażenie, że jestem dla was za dobry… No już, zmykać na przerwę! – kątem oka zauważyłam zbliżającego się do nas Cedrica, ale mimo, że bardzo go lubiłam, nie chciałam z nim rozmawiać w obecności Damona. Zwłaszcza po tym, co powiedziała jej Ivanne, zwłaszcza po tym, co się ostatnio stało. Chciałam być dla niego wsparciem. Postanowiłam udać, że go nie zauważyłam. Ruszyłam w stronę drzwi, ciągnąć za sobą Ivanne, próbującą odnaleźć w tłumie Scotta . Damon szedł tuż za mną.
- Elena! ELENA! – zawołał za mną, ale udałam, że nie słyszę. Damon popatrzył to na mnie, to Ivanne zdziwiony moim zachowaniem, ale zaraz na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Odgarnął swoje czekoladowe włosy z czoła i odwrócił się przez ramię do Cedrica ze złośliwym uśmiechem, lecz Gryfon dawał się tego nie zauważyć. Wychodząc z klasy oba domy rozdzieliły się i każdy poszedł w swoją stronę.
- Pięknie go zlałaś – pochwalił Damon. – Nie powiem, jestem z ciebie dumny – dodał, w dalszym ciągu uśmiechając się.
- Nie wiem o czym mówisz – powiedziałam z przekąsem.
- Jasne, jasne… - mruknął z rozbawieniem w oczach. Na lekcję profesora Binnsa cała trójka poszła jak na skazanie.
- Kogo ja widzę – rozległ się szyderczy głos za ich plecami.
- Jeszcze jego brakowało – mruknęła pod nosem Ivanne.
- Czego chcesz, Goldi? – spytałam, odwracając się do niego i jednocześnie starając, aby mój głos zabrzmiał najbardziej oschle i chłodno jak to tylko możliwe. Ślizgon zmierzył nas pogardliwym spojrzeniem.
- Słyszałem, że cudem dostałaś się do drużyny, Elfein – zakpił, wykrzywiając wargi w drwiącym uśmieszku. – Jesteś aż tak beznadziejna, że kuzyn musiał ci załatwić.
- Nie waż się tak do niej mówić – wycedził Damon, wyciągając różyczkę z kieszeni szaty. Eryk również wyciągnął różyczkę, nadal uśmiechając się kpiąco.
- A więc to twój nowy obrońca, tak Elfein? – spytał, przenosząc spojrzenie swoich zimnych, niebieskich oczu z Damona na mnie.
- Nie potrzebuję obrońcy – syknęłam, mrożąc go wzrokiem. – I ty dobrze o tym wiesz.
- No właśnie, już nie pamiętasz jak Elena doprawiła ci ośle uszy w trzeciej klasie? Sama pani Pomfrey nie mogła się tego pozbyć przez tydzień – włączyła się Ivanne, rozbawiona tym wspomnieniem zachichotała z dziecinnym wdziękiem.
- To pamiętasz, ale zapomniałaś jak dorobiłem jej króliczy ogonek i wąsy? – zwrócił się do Iv. - Fajnie się je goliło, co nie Eleno? – spojrzał triumfalnie na mnie. Zacisnęłam zęby, myśląc nad jakąś ciętą ripostą, gdy kątem oka zauważyłam jak Damon zaciska palce na różdżce i zaczyna mruczeć jakieś zaklęcie. Eryk tego nie widział.
- Damon, nie! – zawołałam do niego, ale było już za późno. Goldi padł jak długi na ziemię, z nosa ciekła mu krew. Zebrani wokół uczniowie przyglądali się tej scenie z zaciekawieniem. Eryk podniósł się gwałtownie, ocierając strużkę krwi wierzchem dłoni.
- Conjunctivitis! – (oślepia ofiarę) ryknął, lecz Damon odpił urok zaklęciem tarczy. Ślizgon odsunął się szybko pod ścianę, aby nie oberwać.
- Defodio! – (zaklęcie które odłupuje np. kawałki ścian, chodnika) zawołał przyjaciel, po czym na Eryka zwaliło się klika płytek, w które trafił. Ślizgon runął na ziemię, osłaniając głowę.
- Ty wredny…! – warknął Goldi, lecz zanim zdążył go wyzwać pojawił się profesor Binns.
- Goldstein, co to ma być? – spytał swoim monotonnym głosem.
- Panie profesorze, to dyniowy łep zaczął! A poza tym nazywam się Goldenson – dodał, zirytowany, że ktoś śmie przekręcić jego szlachetne nazwisko.
- Regulamin szkoły zakazuje używania takiego słownictwa – pouczył, nudzonym głosem, po czym zwrócił się do Damona. - Czy to prawda, panie Schmidt?
- Jestem Smith i nie to nie prawda – zaprzeczył spokojnie. – To ten ptasi móżdżek zaczął, oczywiście my chcieliśmy go powstrzymać, no ale cóż…
- Eryk rzucił się na Damona i próbował rzucić na niego bardzo złe zaklęcie… - podjęła grę Ivanne.
- CO?! Przecież to zwykłe łgarstwo! – ryknęła Ślizgona Sabrina Herbski, dziewczyna Goldiego.
- No właśnie! – zawtórował jej inny Ślizgon.
- Wcale, że nie! – zaprzeczyłam gorliwie.
- A właśnie, że tak! – zagrzmiał Eryk.
- Ja wszystko widziałam, panie profesorze! To wina tego Ślizgona! – zawołała, zrywając się z miejsca Lana Farah.
- No właśnie! To nie ich wina! – poparła ją Patrice Nevers. Teraz już wszyscy wszystkich przekrzykiwali. Brali naszą stronę bo tak jak my nie znosili Goldensona i reszty Ślizgonów.
- Mam już tego dosyć! – po raz pierwszy odkąd nas uczy, profesor Binns podniósł głos. Wszyscy momentalnie zamilkli, tak byli zdziwieni. – Goldstein! Schmitd! Elfem! Lewis! Macie szlaban! Dziś o piątej, w moim gabinecie. Już ja was nauczę, łapserdaki! No już do klasy! – zawołał, swoim zachowaniem wprawił całą klasę w osłupienie.


                                                                                                             Miranda (Elena) 
__________________________________________________________________

I jak wam się podoba ten rozdział? Jak już przeczytacie, to skomentujcie :) Mała rzecz, a cieszy :*

9 komentarzy:

  1. Wysłałaś mi linka z swoim blogiem więc...
    Przeczytałam rozdział 7 i powiem ci, że bardzo ciekawy. :) Jeżeli chodzi o takie tematyki to rzadko kiedy jestem zainteresowana, ale trzeba przyznać, że fajnie piszesz i powoli rozwijasz swoje umiejętności. Mam nadzieję, że kiedyś znajdziesz więcej czytelników. Wiem co to znaczy nie mieć ich w ogóle. ;) Życzę powodzenia i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki ;) Bardzo się cieszę, że ci się podoba :D

      Usuń
  2. Hah <3 rozdział bardzo mi się podoba :) zaczęłam się śmiać, kiedy zmniejszali myszy, a profesor do nich podszedł i wtedy Damon powiedział, że zmieniła się w popiół ze starości :P widać, że Damonowi naprawdę zależy na Elenie :) czekam na nexta. Dawaj go szybko :) pozdrowionka. Marry

    OdpowiedzUsuń
  3. baardzo mi sie podoba, genialny! <3
    http://nothingsacred.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak chciałaś, odwiedziałm Twojego bloga i baaardzo mi się podoba! :)
    Ta lekcja zaklęć u Profesora Flitwicka była zabawna i świetna! :D i jak w większości opowiadaniach musi być jakiś wredny Ślizgon haha :D super robisz opisy, dialogi, świetny blog! :3
    Pozdrawiam^^
    Bella Lestrange
    PS
    u mnie niedługo pojawi się nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lekcja zaklęć...mhmmm...:)
    Hej skoro masz znajomości...możesz zapytać kiedy przyjdzie mój list do Hogwaru?
    Bardzooo...mi się podoba :)
    Zapraszam do mnie (skomentować plisss)
    http://he-is-just-a-friend.blogspot.nl/2013/07/16.html
    Pozdrawiam Vicky :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Superowe!!! Nie mogę doczekać się następnego!;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, zdenerwowali biednego profesora Binnsa, aż mu się wymsknęło łapserdaki Podobał mi się moment, w którym na Goldiego spadł tynk z sufitu :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowicie napisane , świetny pomysł <3
    Na pewno bede częstym gościem :)

    Zapraszam przy okazji

    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń