środa, 31 lipca 2013

Rozdział 9 : Pobudka w środku nocy.




- Elena. ELENA! – obudziło mnie wołanie.
- Czego? – mruknęła, odwracając się na drugi bok.
- Wstawaj! Ale to już! – Ivanne zsunęła ze mnie kołdrę.
- Jest środek nocy! –syknęłam. – O co chodzi?
- Chcę ci coś pokazać – oznajmiła. – Damon czeka w pokoju wspólnym – pociągnęła mnie  w stronę wyjścia.
- Damon? Wyjaśnisz mi z łaski swojej, co jest grane?
- Sama zobaczysz – powiedziała, szczerząc zęby. Pragnąc  jak najszybciej mieć to z głowy i wrócić do łóżka, ruszyłam do drzwi dormitorium bez dalszych protestów. Zbiegłyśmy po kręconych schodach.  Zastałyśmy Damon siedzącego sobie wygodnie w fotelu przy kominku. Wszędzie wisiały balony, różnokolorowe łańcuchy i tym podobne. Po środku Pokoju Wspólnego stał pokaźny stosik prezentów. – Niespodzianka! – zawołały chórem z 4 tuziny ludzi, wyskakując zza foteli i kanap, gdy weszłam.
- Najlepszego! – pisnęła Ivanne, obejmując mnie po siostrzanemu. Byłam w takim szoku, że nie odpowiedziałam, spojrzałam tylko na nią pytająco. – Chyba nie zapomniałaś, że masz dziś urodziny! Przecież dziś jest 15 września – spojrzała na zegarek. – od jakiejś półgodziny – teraz wszystko jasne, przez to wszystko, co ostatnio się działo, zupełnie zapomniałam o urodzinach.
- Wow, nie wiem co powiedzieć… Jesteście cudowni! Kocham was! – powiedziałam, gdy podbiegli do nas i kolejno składali życzenia, wymienialiśmy uściski:  Eddie Torn z Victorią Miling śpiewający „sto lat”, chichoczące Patrice Nevers, Lana Farah i Miranda Rose , potem Cliff i Crystal Wilenscy z małą Lucy na czele, później podszedł do nas Alex z kumplami, zakręcając mną i życząc mi, aby na następnym meczu trafił kaflem nie w obręcz, ale w Goldiego, roześmiałam się, na końcu życzenia złożył mi Damon, zakładając mi na głowę papierową, urodzinową czapeczkę. – Naprawdę dziękuję wam wszystkim!
- Nie dziękuj, dopóki nie zobaczysz prezentów! – powiedziała śpiewnie, sadzając mnie na kanapie. – Ten jest ode mnie – podała mi opakowaną w turkusowy papier paczuszkę.
- Och, Iv – zaczęłam, uśmiechając się wzruszona. – Naprawdę nie potrzeba mi prezentów.
- Oj, trzeba, trzeba – nalegała. Odpakowałam paczuszkę, w środku znalazłam album. Otworzyłam go i ujrzałam, że jest zapełniony naszymi wspólnymi zdjęciami z Ivanne i Damonem, naszymi najlepszymi wspomnieniami. Wzruszyłam się, kiedy spojrzałam na zdjęcie z pierwszej klasy, na którym mali Elena, Iv i Damon machali mi wesoło, śmiejąc się.   
- To jest wspaniałe – powiedziałam, przyciągając ją do siebie i przytulając.
- Wiedziałam, że ci się spodoba – odparła z dumą. Uśmiechnęłam się do niej, po czym wyciągnęłam ręce, aby przytulić Damona. Podarowanie mi pamiątki naszej przyjaźni było świetnym pomysłem.
- Proszę, jeszcze raz wszystkiego najlepszego – powiedział Damon, wręczając mi małe, czerwone pudełeczko. Otworzyłam je, w środku był flakonik perfum. Psiknęłam nimi do zakrętki i powąchałam.
- Ale śliczny zapach! Dziękuję – powąchałam jeszcze raz. – Róże?
- Tak – powiedział, zadowolony z siebie, że tak dobrze trafił.
- Piękne. Powąchaj – psiknęłam w jego stronę.
- Weź, będę teraz pachnął jak baba – wycofał się z zasięgu perfum.
- Oj tam, oj tam – roześmiałam się. Potem podszedł do mnie Alex, przytulił mnie i podarował mi małe, urocze kociątko o śnieżnobiałym futerku.
- Ojej, ale on uroczy – zachwyciłam się. – Nazwę go Puszek – Alex uśmiechnął się.
- Jest jedna przeszkoda… To jest ona – wyszczerzył zęby jeszcze bardziej.
- Hmmm… A więc od dziś jesteś Katy, tak? Tak? – powiedziałam do kociątka, przytulając je i podnosząc. Położyłam sobie Katy na kolanach i zabrałam się za odpakowywanie kolejnych prezentów. Od Patrice i Lany dostałam wielkie pudło czekoladowych żab, Eddie podarował mi książkę o Błyskawicach z Yorkshire, mojej ulubionej drużynie Quidditcha, Victoria dała mi zaczarowany pamiętnik, który może otworzyć tylko właścicielka, Miranda kupiła mi fioletowego puszka pigmejskiego, prezentów było jeszcze dużo więcej, a wszystkie były wspaniałe.
- Dziękuje wam wszystkim! Jesteście cudowni, naprawdę! – podziękowałam im.
- No to chyba już czas na toast! – oznajmił Cliff Wilenski. – Accio piwo kremowe!- po chwili każdy miał w ręku butelkę. – Za Elenę!
- Za Elenę! – zebrani powtórzyli chórem, a ja poczułam, że spłonęłam rumieńcem. Pociągnęłam łyk napoju i od razu zrobiło mi się cieplej. To były moje najlepsze urodziny, co z tego, że rano będziemy nieprzytomni na lekcjach, było warto. Nagle drzwi do Pokoju Wspólnego otworzyły się, ale nikt zdawał się tego nie zauważać.
- Co to za hałasy o  1 w nocy? – rozległ się piskliwy głosik. Teraz wszyscy spojrzeli na wejście, stał w nim profesor Filtwick w granatowym szlafroku.
- Są urodziny El, panie profesorze – oznajmił Damon. – Przyłączy się pan do świętowania? Accio piwo kremowe! – przywołał jedną ze stojących na stole butelek, która pofrunęła prosto do profesora.
- Panie Smith, jestem wieloletnim nauczycielem i nie wypada mi imprezować z uczniami… Jednakże – wszyscy spojrzeli na niego z wyczekiwaniem. – Grzechem byłoby zmarnować tak dobrze rzucone zaklęcie przywołujące – chwycił butelkę i pociągnął z niej dużego łyka. Rzucił zaklęcie na stojącą w rogu szafę grającą. Muzyka stała się jeszcze głośniejsza. – Kocham takie imprezy! – zawołał i zaczął tańczyć w rytm najnowszego kawałka Fatalnych Jędzy. Wymieniłam zaskoczone spojrzenia z Ivanne, po czym również zaczęłyśmy tańczyć. Tak dobrze się bawiliśmy, że żadne z nas nie zeszło na śniadanie. Zeszliśmy dopiero na pierwszą lekcję, którą były zaklęcia. Wszyscy ledwo trzymaliśmy się na nogach po całonocnym przyjęciu. Krukoni i profesor Filtwick przysypiali na swoich biurkach. Obudził nas dopiero profesor Blake, który wszedł do klasy, aby coś załatwić z Filtwickiem.
- Filiusie. FILIUSIE! – potrząsnął lekko, leżącym z głową na kupce książek nauczycielem.
- Skończyło się piwo kremowe. Kto skoczy po więcej? – wymamrotał przez sen, przewracając się na drugi bok. Profesor Blake machnął różdżką i całą klasę wypełnił głośny pisk. Profesor Filtwick podniósł się gwałtownie.
- Co się dzieje?! – zawołał w stronę Blake’a, kiedy my zatykaliśmy uszy.
- O to samo chciałbym zapytać, Filiusie? – spytała, rozglądając się po tych Krukonach, których dopiero co obudził ten przenikliwy pisk.
- Eee… No wiesz, Antoniuszu… Udzielałem im korepetycji do późna… - odpowiedział, oblewając się rumieńcem.
- Taaa, jasne… - na jego twarzy malował się uśmiech, który mówił „wiem jak wyglądały te twoje korepetycje, ale nie mam ci tego za złe”. Filtwick widząc tą niemą wiadomość, odprężył się nieco. – Słuchaj, przyszedłem do ciebie w pewnej sprawie… - zaczął, ale resztę wypowiedział niemal szeptem tak, abyśmy niczego nie usłyszeli.

                                                                            Miranda (Elena)
_______________________________________________________________________________

Cześć, jak wam się podoba?? Będzie 6 komentarzy, to wstawiam next ;)

4 komentarze:

  1. Obecna ja !
    Widzę że Miranda używa lekkiego szantarzu oj nie ładnie XD
    Rozdział przyjemnie się czytało ;)
    Ciekawe co oni sobie tam szeptali.
    Co rozdział taki krótki !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ważna sprawa ! Mój blog zostaje przeniesiony pod nowy adres ! : http://be-your-self-6969.blogspot.com/
    +Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh...są "obserwatory" diękuję :)
    Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń