- Ciekawe co było tak pilne, żeby przychodzić w czasie
lekcji – zainteresowałam się, gdy wychodziliśmy z klasy.
- Oj, jesteś strasznie ciekawska – zauważyła Ivanne. – Mnie
tam bardziej ciekawi co o robił w nocy, bo ma takie wory pod oczami.
- I to niby ja jestem ciekawska? – prychnęłam. Iv już chciała coś odpowiedzieć, gdy podszedł do nas Hindley Davies, krukon z naszej klasy.
- Cześć! - przywitał się.
- Hej! O co chodzi? – spytałam.
- Alex kazał mi powiedzieć, że o siódmej mamy trening –
wyjaśnił, mierzwiąc swoje czarne włosy.
- Macie? To ty też jesteś w drużynie? – zdziwił się Damon.
- Jasne, jestem rezerwowym szukającym – wypiął dumnie pierś.
- Haha! – klasnęłam w dłonie. – Muszę o tym powiedzieć
Charlotte! Ha! – Hindley spojrzał na Ivanne pytająco.
- Ona strasznie nie znosi Charlotte – wyjaśniła krótko.
- Żebyś ty widział jej minę, jak Alex nie przyjął jej do
drużyny tylko wziął Cristal i trybun – dodał ze śmiechem Damon. Hindley też się
zaśmiał.
- To mam powiedzieć, że przyjdziesz? – upewnił się, a ja
pokiwałam głową i odszedł.
- Ej, wiecie gdzie jest Philip? Wyszedł już ze skrzydła
szpitalnego? – spytałam, patrząc jak grupka pierwszorocznych gra w
eksplodującego durnia.
- Nie wiem, możemy sprawdzić – wzruszyła ramionami.
- Teraz? Co jak spóźnimy się na lekcję? – Ivanne zmarszczyła
brwi. Damon wyciągnął z kieszeni szaty zegarek i powiedział:
- Mamy jeszcze 15 minut… Zdążymy jak się pospieszymy – i
ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę skrzydła. Gdy w końcu tam dotarliśmy, Iv
zderzyła się z panią Pomfrey.
- Oj, przepraszam! – powiedziała, podnosząc upuszczone
pudełko z bandażami.
- Nie ma za co, co was tu przywiało? Nie macie przerwy? –
popatrzyła na nas badawczo.
- Teraz jest przerwa… - zaczęłam. – Jest tu może Philip
Jeffrey?
- Tak jest… - potaknęła, a jej twarz nabrała łagodniejszego
wyrazu.
- Możemy się z nim zobaczyć? – odezwał się Damon.
- Ehm… No nie wiem… No dobra, niech wam będzie… - zgodziła
się w końcu. – Ale krótko i macie zaraz wracać na lekcje – powiedziała
stanowczo, prowadząc nas do jego łóżka. – Tylko szybko, a potem migiem na
lekcje – rzucała i podeszła do jakiejś połamanej drugorocznej.
- Cześć – przywitałam się, siadając na skraju łóżka.
Spojrzałam na chłopaka. Philip wyglądał strasznie. Jego zwykle rumiana cera
była teraz nienaturalnie blada, zawsze śmiejące się oczy, teraz miały obojętny,
nieobecny wyraz. Rozdarcia na szacie Philipa odsłaniały liczne rany i zadrapania.
– Jak się czujesz? – spytałam. Philip nie odpowiedział od razu. Przez jedną
krótką chwilę patrzył na nas jakbyśmy byli dla niego obcy.
- W porządku… - mruknął po chwili namysłu.
- Trzymasz się jakoś? – odezwał się Damon, przysuwając sobie
stołeczek bliżej Philipa, który spojrzał na niego oczami przepełnionymi bólem i
żalem.
- Nie mi powinno zadawać się to pytanie… To ja powinienem
spytać ciebie… Damon, przepraszam. Ja… ja nie chciałem… Byłem pod jego
kontrolą… - powiedział łamiącym głosem. W spojrzeniu Damona nie było ani śladu
złości, wręcz przeciwnie. Patrzył teraz na Philipa ze współczuciem. Widać było,
że nie ma mu tego za złe.
- Słuchaj, stary – zaczął, kładąc mu rękę na ramieniu. – Nie
masz mnie za co przepraszać. Nie winię cię – zapewnił całkowicie szczerze, lecz
Philip w to nie wierzył.
- Przecież dobrze wiesz, że tak nie myślisz… - powiedział, a
w jego głosie jeszcze wyraźniej rozbrzmiewało rozżalenie.
- Mylisz się, naprawdę cie nie winię. Nie zadręczaj się tym,
nie ma czym – Damon cofną rękę i wzruszył ramionami. Wiedziałam, że nie kłamie.
Zbyt dobrze go znałam. Byłam pod wrażeniem jak dobrze sobie z tym radzi.
Poczułam jak wzbiera we mnie podziw i duma, że mam takiego przyjaciela.
- Nie ma czym? NIE MA CZYM? - zakpił Philip.
- Phil, to, owszem jest pewien problem, ale od tego się nie
umiera – rzekł spokojnie, patrząc na mnie w oczekiwaniu, że się odezwę.
- Słuchaj, 5 lat temu, podczas bitwy o Hogwart mojego brata
ugryzł wilkołak... – chłopak spojrzał na mnie z ciekawością, a ja zaczerpnęłam
powietrza, po czym kontynuowałam. – Na początku było trudno, ale z czasem
nauczył się z tym żyć. Istnieją specjalne eliksiry łagodzące skutki przemiany,
a nawet powstrzymujące ją – na jego twarzy zamajaczył cień nadziei, ale zniknął
AK szybko jak się pojawił. – Wszystko będzie dobrze… - uśmiechnęłam się do
niego ciepło.
- A tak właściwie co się wydarzyło tej nocy? Dlaczego
zniknąłeś? Kto cię zmusił? – odezwała się po chwili ciszy Ivanne. Przez to
wszystko zdążyłam zapomnieć o jej obecności. Philip zawahał się chwilę zanim
odpowiedział.
- Nie pamiętam dużo… - westchnął. – Szedłem przez błoni, w
stronę lasu, gdy nagle pojawiła się ta burza – zmarszczył brwi jakby próbował
coś sobie przypomnieć. – Poczułem, że coś mnie łapie i wciąga między drzewa. Lexi
pisnęła przerażona i uciekła… Walczyłem przez chwilę, a potem ten ktoś wytrącił
mi różdżkę… Potem straciłem przytomność… - głos mu się na chwilę załamał.
- I co było dalej? – spytała łagodnie Ivanne.
- Ocknąłem się.. właściwie sam nie wiem gdzie… To było chyba
gdzieś pod ziemią… Był ze mną jakiś wysoki facet o strasznie jasnych włosach…
Powiedział, że zostanę tu aż do pełni, a wtedy spełni się jego plan… Nie
opowiedział mi go… Chwilę przed wzejściem księżyca powiedział mi, że zaraz będę
taki sam jak on i że.. że coś dla niego zrobię… On wiedział, że tam będziesz,
Eleno. On to dokładnie zaplanował… Kazał
mi ciebie napaść… Ale nie wiedział, że będzie z tobą Damon - głos mu się
załamał jeszcze bardziej, zakrył twarz
dłońmi. – Odmówiłem. Wtedy mnie ugryzł… Poczułem straszny ból… Przemieniłem
się… Nadal stawiałem opór, a wtedy on użył zaklęcia Imperius. Od tego momentu
nie mogłem już nic zrobić, co byłoby sprzeczne z jego wolą… Obserwował mnie,
obserwował nas – spojrzał na mnie oczami
przepełnionymi rozpaczą. Poklepałam go po ramieniu. – Widział wszystko… Miałem
cię przywlec do niego żywą lub martwą – serce mi zamarło w piersi. – Był
wściekły, że zawiodłem. Potem zaatakował jeszcze kilka osób, a chwilę przed tym
jak Blake po mnie przyszedł powiedział mi, że srogo zapłacę za porażkę, choć
stwierdził, że może dobrze się stało… Powiedział, że ciebie – przeniósł
spojrzenie na Damona. – wcieli do swoich szeregów… - Damon był teraz blady jak
kreda.
- Co? Jakich szeregów? – pisnęła Ivanne, gdy Damon nawet nie
drgną, lecz widać było po nim, że jest przerażony.
- Powiedział, że masz wielkie dziedzictwo… - Philip nie
odrywał wzroku od niego. – Że znał twoją rodzinę. Że razem z nimi służy u boku
Sami – Wiecie – Kogo. Że pomożesz mu w dojściu do władzy.
Zapadła grobowa cisza.
Miranda ( Elena )
__________________________________________________________________________________
Hej , jak wam się podoba? Jak będzie 7 komentarzy to wstawiam 11 rozdział.
podoba nam się bardzo. zaczęłam od początku czytać i jest świetne!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne rozdziały! <3
zapraszam do sb:
http://takemetodifferentworld.blogspot.com/
http://one69direction69.blogspot.com/
Świetny rozdział, masz talent do pisania ;)Zaciekawił mnie wątek Damona i jego rodziny, ogólnie całość jest świetna! + zapraszam do siebie na I rozdział;)
OdpowiedzUsuńNo seryjnie...Rany strasznie mi się podoba ten rozdział.Przyznam się,e czytałam go chyba z trzy razy.Strasznie mnie zaciekawił Damon.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdiało.
Gratuluję prawie tysiąca wejść!!
Zapraszam też do mnie na nowy rozdiał
http://he-is-just-a-friend.blogspot.nl/2013/08/18.html
Pozdrawiam Vicky :D
Bardzo fajny :) strasznie wciąga :) jak będziesz miała czas to wpadnij do mnie :) Pozdrawiam :) http://one-direction-vs-siatkowka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuń