niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 10: Dziedzictwo


                              


- Ciekawe co było tak pilne, żeby przychodzić w czasie lekcji – zainteresowałam się, gdy wychodziliśmy z klasy.
- Oj, jesteś strasznie ciekawska – zauważyła Ivanne. – Mnie tam bardziej ciekawi co o robił w nocy, bo ma takie wory pod oczami.

- I to niby ja jestem ciekawska? – prychnęłam. Iv już chciała coś odpowiedzieć, gdy podszedł do nas Hindley Davies, krukon z naszej klasy.

- Cześć! - przywitał się.
- Hej! O co chodzi? – spytałam.
- Alex kazał mi powiedzieć, że o siódmej mamy trening – wyjaśnił, mierzwiąc swoje czarne włosy.
- Macie? To ty też jesteś w drużynie? – zdziwił się Damon.
- Jasne, jestem rezerwowym szukającym – wypiął dumnie pierś.
- Haha! – klasnęłam w dłonie. – Muszę o tym powiedzieć Charlotte! Ha! – Hindley spojrzał na Ivanne pytająco.
- Ona strasznie nie znosi Charlotte – wyjaśniła krótko.
- Żebyś ty widział jej minę, jak Alex nie przyjął jej do drużyny tylko wziął Cristal i trybun – dodał ze śmiechem Damon. Hindley też się zaśmiał.
- To mam powiedzieć, że przyjdziesz? – upewnił się, a ja pokiwałam głową i odszedł.
- Ej, wiecie gdzie jest Philip? Wyszedł już ze skrzydła szpitalnego? – spytałam, patrząc jak grupka pierwszorocznych gra w eksplodującego durnia.
- Nie wiem, możemy sprawdzić – wzruszyła ramionami.
- Teraz? Co jak spóźnimy się na lekcję? – Ivanne zmarszczyła brwi. Damon wyciągnął z kieszeni szaty zegarek i powiedział:
- Mamy jeszcze 15 minut… Zdążymy jak się pospieszymy – i ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę skrzydła. Gdy w końcu tam dotarliśmy, Iv zderzyła się z panią Pomfrey.
- Oj, przepraszam! – powiedziała, podnosząc upuszczone pudełko z bandażami.
- Nie ma za co, co was tu przywiało? Nie macie przerwy? – popatrzyła na nas badawczo.
- Teraz jest przerwa… - zaczęłam. – Jest tu może Philip Jeffrey?
- Tak jest… - potaknęła, a jej twarz nabrała łagodniejszego wyrazu.
- Możemy się z nim zobaczyć? – odezwał się Damon.
- Ehm… No nie wiem… No dobra, niech wam będzie… - zgodziła się w końcu. – Ale krótko i macie zaraz wracać na lekcje – powiedziała stanowczo, prowadząc nas do jego łóżka. – Tylko szybko, a potem migiem na lekcje – rzucała i podeszła do jakiejś połamanej drugorocznej.
- Cześć – przywitałam się, siadając na skraju łóżka. Spojrzałam na chłopaka. Philip wyglądał strasznie. Jego zwykle rumiana cera była teraz nienaturalnie blada, zawsze śmiejące się oczy, teraz miały obojętny, nieobecny wyraz. Rozdarcia na szacie Philipa odsłaniały liczne rany i zadrapania. – Jak się czujesz? – spytałam. Philip nie odpowiedział od razu. Przez jedną krótką chwilę patrzył na nas jakbyśmy byli dla niego obcy.
- W porządku… - mruknął po chwili namysłu.
- Trzymasz się jakoś? – odezwał się Damon, przysuwając sobie stołeczek bliżej Philipa, który spojrzał na niego oczami przepełnionymi bólem i żalem.
- Nie mi powinno zadawać się to pytanie… To ja powinienem spytać ciebie… Damon, przepraszam. Ja… ja nie chciałem… Byłem pod jego kontrolą… - powiedział łamiącym głosem. W spojrzeniu Damona nie było ani śladu złości, wręcz przeciwnie. Patrzył teraz na Philipa ze współczuciem. Widać było, że nie ma mu tego za złe.
- Słuchaj, stary – zaczął, kładąc mu rękę na ramieniu. – Nie masz mnie za co przepraszać. Nie winię cię – zapewnił całkowicie szczerze, lecz Philip w to nie wierzył.
- Przecież dobrze wiesz, że tak nie myślisz… - powiedział, a w jego głosie jeszcze wyraźniej rozbrzmiewało rozżalenie.
- Mylisz się, naprawdę cie nie winię. Nie zadręczaj się tym, nie ma czym – Damon cofną rękę i wzruszył ramionami. Wiedziałam, że nie kłamie. Zbyt dobrze go znałam. Byłam pod wrażeniem jak dobrze sobie z tym radzi. Poczułam jak wzbiera we mnie podziw i duma, że mam takiego przyjaciela.
- Nie ma czym? NIE MA CZYM? -  zakpił Philip.
- Phil, to, owszem jest pewien problem, ale od tego się nie umiera – rzekł spokojnie, patrząc na mnie w oczekiwaniu, że się odezwę.
- Słuchaj, 5 lat temu, podczas bitwy o Hogwart mojego brata ugryzł wilkołak... – chłopak spojrzał na mnie z ciekawością, a ja zaczerpnęłam powietrza, po czym kontynuowałam. – Na początku było trudno, ale z czasem nauczył się z tym żyć. Istnieją specjalne eliksiry łagodzące skutki przemiany, a nawet powstrzymujące ją – na jego twarzy zamajaczył cień nadziei, ale zniknął AK szybko jak się pojawił. – Wszystko będzie dobrze… - uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- A tak właściwie co się wydarzyło tej nocy? Dlaczego zniknąłeś? Kto cię zmusił? – odezwała się po chwili ciszy Ivanne. Przez to wszystko zdążyłam zapomnieć o jej obecności. Philip zawahał się chwilę zanim odpowiedział.
- Nie pamiętam dużo… - westchnął. – Szedłem przez błoni, w stronę lasu, gdy nagle pojawiła się ta burza – zmarszczył brwi jakby próbował coś sobie przypomnieć. – Poczułem, że coś mnie łapie i wciąga między drzewa. Lexi pisnęła przerażona i uciekła… Walczyłem przez chwilę, a potem ten ktoś wytrącił mi różdżkę… Potem straciłem przytomność… - głos mu się na chwilę załamał.
- I co było dalej? – spytała łagodnie Ivanne.
- Ocknąłem się.. właściwie sam nie wiem gdzie… To było chyba gdzieś pod ziemią… Był ze mną jakiś wysoki facet o strasznie jasnych włosach… Powiedział, że zostanę tu aż do pełni, a wtedy spełni się jego plan… Nie opowiedział mi go… Chwilę przed wzejściem księżyca powiedział mi, że zaraz będę taki sam jak on i że.. że coś dla niego zrobię… On wiedział, że tam będziesz, Eleno. On to dokładnie zaplanował…  Kazał mi ciebie napaść… Ale nie wiedział, że będzie z tobą Damon - głos mu się załamał jeszcze bardziej,  zakrył twarz dłońmi. – Odmówiłem. Wtedy mnie ugryzł… Poczułem straszny ból… Przemieniłem się… Nadal stawiałem opór, a wtedy on użył zaklęcia Imperius. Od tego momentu nie mogłem już nic zrobić, co byłoby sprzeczne z jego wolą… Obserwował mnie, obserwował nas – spojrzał  na mnie oczami przepełnionymi rozpaczą. Poklepałam go po ramieniu. – Widział wszystko… Miałem cię przywlec do niego żywą lub martwą – serce mi zamarło w piersi. – Był wściekły, że zawiodłem. Potem zaatakował jeszcze kilka osób, a chwilę przed tym jak Blake po mnie przyszedł powiedział mi, że srogo zapłacę za porażkę, choć stwierdził, że może dobrze się stało… Powiedział, że ciebie – przeniósł spojrzenie na Damona. – wcieli do swoich szeregów… - Damon był teraz blady jak kreda.
- Co? Jakich szeregów? – pisnęła Ivanne, gdy Damon nawet nie drgną, lecz widać było po nim, że jest przerażony.
- Powiedział, że masz wielkie dziedzictwo… - Philip nie odrywał wzroku od niego. – Że znał twoją rodzinę. Że razem z nimi służy u boku Sami – Wiecie – Kogo. Że pomożesz mu w dojściu do władzy.
Zapadła grobowa cisza.
                                                      Miranda ( Elena )
__________________________________________________________________________________
Hej , jak wam się podoba? Jak będzie 7 komentarzy to wstawiam 11 rozdział.

5 komentarzy:

  1. podoba nam się bardzo. zaczęłam od początku czytać i jest świetne!
    czekam na kolejne rozdziały! <3

    zapraszam do sb:
    http://takemetodifferentworld.blogspot.com/
    http://one69direction69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, masz talent do pisania ;)Zaciekawił mnie wątek Damona i jego rodziny, ogólnie całość jest świetna! + zapraszam do siebie na I rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No seryjnie...Rany strasznie mi się podoba ten rozdział.Przyznam się,e czytałam go chyba z trzy razy.Strasznie mnie zaciekawił Damon.
    Nie mogę doczekać się następnego rozdiało.
    Gratuluję prawie tysiąca wejść!!
    Zapraszam też do mnie na nowy rozdiał
    http://he-is-just-a-friend.blogspot.nl/2013/08/18.html
    Pozdrawiam Vicky :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny :) strasznie wciąga :) jak będziesz miała czas to wpadnij do mnie :) Pozdrawiam :) http://one-direction-vs-siatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń