środa, 27 listopada 2013

Rozdział 21 : Pokrewieństwo



Następnego dnia pani Pomfrey pozwoliła nam opuścić skrzydło szpitalne .Gdy wróciliśmy na lekcje, każdy zadawał tony niepotrzebnych pytań. Wszyscy chcieli wiedzieć „Co się stało?” i „ Gdzie jest Damon?”,  mimo że doskonale znali już odpowiedź, chcieli usłyszeć potwierdzenie z naszych ust. Ale my z Ivanne milczałyśmy. Nie miałyśmy zamiaru wracać do tego wszystkiego dla każdej jednej osoby, która jest ciekawa. Wystarczyło nam, iż musiałyśmy przejść przez to jeszcze raz, kiedy mówiłyśmy Blake’owi  dokładnie jak do tego doszło i czy Berrge mówił nam gdzie zabiera Damona. Opowiedziałyśmy o tym, jak nas tam zwabił, planowanym przez niego rytuale, ponownej zmianie Smitha w człowieka i o wszystkim innym. Dyrektor natomiast powiedział, że Lexi zaginęła bez śladu.
- Panie profesorze, ale co to może znaczyć? – spytała Ivanne, kiedy doszłyśmy do momentu cofnięcia przemiany chłopaka.
- Hmm… - widać było, że Blake się zastanawia. Po chwili wstał i ściągnął z jednego z regałów w swoim gabinecie jakąś bardzo starą księgę i zaczął ją wertować strona po stronie. – Aha, znalazłem!
- Co takiego? – zdziwiłam się.
- Tu jest napisane, że to bardzo rzadka zdolność wśród wilkołaków… Zdarza się bodajże raz na milion. Polega na tym, że jeśli się bardzo chce, to można wrócić do swojej ludzkiej postaci w czasie pełni lub zupełnie powstrzymać przemianę – wyjaśnił. – Damon jest Immutare.
-To dlatego nie przemienił się zaraz po ugryzieniu – podsumowałam, a on pokiwał głową. – Czy to działa też w drugą stronę? To znaczy, może się przemienić nawet jeśli nie ma pełni?
- Tak, ale musiałby tego bardzo chcieć. No i sporo trenować.
- Ale dlaczego tak się dzieje? – spytała Ivanne, marszcząc brwi.
- Tego nikt nie wie… Niektórzy twierdzą, iż jest to dziedziczne, ale ujawnia się dopiero 7 pokoleń po przekazaniu klątwy przodkowi i uaktywnia się, jeśli te 7 pokoleń później potomek również zostanie ugryziony, lecz teoria ta nie jest potwierdzona. Inni mówią, że może być to związane z siłą umysłu… Jednak, jak już mówiłem, tak naprawdę nie wiadomo czym to jest spowodowane… Wiemy tylko tyle, iż jest - Blake podniósł się z miejsca i podszedł do okna. Długo wpatrywał się w nie bez słowa, aż w końcu zapytał, przerywając pełną napięcia ciszę – Więc mówicie, że Berrge nie był sam… Wiecie kim był ten drugi czarodziej? – zwrócił się bardziej do mnie, niż do Ivanne, dalej stojąc do nas plecami.
- Nigdy go nie spotkałam – powiedziałam powoli, starając się przypomnieć sobie każdy szczegół wyglądu czarnoksiężnika. -  Był wyskoki, miał czarne włosy i szare oczy… Wytatuowany… Nie pamiętam jak się nazywał… Nie myślałam wtedy o tym…
- Neimar – szepnęła Ivanne, a Blake spojrzał na nią pytająco. – Nazywał się Neimar.
Dyrektor zamarł w bezruchu. Zapadła martwa cisza.
- Czy ten człowiek, Neimar, miał  wytatuowaną potrójną pętlę na przegubie prawej dłoni? – spytał niespodzianie stłumionym głosem. Posłałam wyczekujące spojrzenie Ivanne, która miała szansę to zobaczyć, kiedy czarnoksiężnik trzymał ją w stalowym uścisku. Dziewczyna pokiwała głową powoli, przyglądając się badawczo profesorowi.
-  Tak… Ale jakie to ma znaczenie? – spytała cicho.
Z twarzy dyrektora odpłynęła krew, czyniąc ją przeraźliwie bladą. Blake wyglądał jakby serce podeszło mu do gardła.
- Panie profesorze, coś nie tak? – spytałam zaskoczona jego reakcją. – O co chodzi?
Nie odpowiedział, więc ponowiłam pytanie. Blake spojrzał na mnie nie widzącym wzrokiem. Chwilę mu zajęło, aby otrząsnąć się z szoku, ale kiedy wreszcie tego dokonał, powiedział głosem wypranym z emocji:
- Neimar jest moim bratem.
Zamurowało mnie, tak samo jak Ivanne. W głowie mi się nie mieściło, iż ktoś tak pomocny, odważny i zwyczajnie dobry może być spokrewniony z takim człowiekiem jak Neimar. Z przyjacielem, a raczej wspólnikiem Śmierciożercy. Osoby, która podobnie jak Berrge wydała na nas z góry wyrok, chociaż nawet nie znała naszej trójki. Nie znał Ivanne, ona nic mu nie zawiniała, a widać było, że tylko rozkaz Berrgera powstrzymuje go od skrzywdzenia dziewczyny. Już raz śmignął jej Avadą przy uchu. Od śmierci dzieliły ja może milimetry.
- Przyłączył się do Voldemorta i całej reszty tej „wesołej” ferajny, kiedy byliśmy jeszcze w szkole… - kontynuował, gdy my milczałyśmy. – Po upadku Czarnego Pana myślałem, że jednak wróci na właściwą stronę, ale się przeliczyłem. Kiedy po drugiej Bitwie o Hogwart wyłapywano Śmierciożerców, mój brat zniknął bez śladu na całe lata. Myślałem, że nie żyje… Ale z tego, co mówicie, wnioskuję, iż Neimar żyje i ma się dobrze.
- Berrge w pewnym momencie kazał mu zniknąć… To wyglądało tak, jakby chciała, żeby Neimar załatwił dla niego jakąś ważna sprawę. Wydaje mi się, że Berrge  z Damonem dołączyli do niego, gdziekolwiek by się nie teleportował… - powiedziałam, kładąc nacisk na każde dogłębnie przemyślane słowo.
- Bardzo prawdopodobne, ale pytanie brzmi „gdzie?”. Gdzie mogli się teleportować? – spytał retorycznie, ponownie wertując jedną ze swych starych ksiąg.
- Jakiegokolwiek miejsca by niewybrani, będą przecież używać czarów… - zaczęła niepewnie Ivanne.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz.
- Chodzi mi o to, panie profesorze, że Ministerstwo Magii ma przecież swoje sposoby na wykrywanie miejsc, w których jest potężne użycie czarów. Skoro natychmiast się dowiadują, jeśli jakiś niepełnoletni czarodziej użyje chociaż najprostszego zaklęcia poza szkołą, to mogą wykryć równie dobrze skąd emanuje znaczna ilość czarnomagicznych zaklęć, bo przecież nikt nie wierz, że Berrge będzie korzystał z samych „grzecznych” uroków, prawda? W ten sposób możemy łatwo go zlokalizować.
- Panno Louis – wydusił Blake zduszonym głosem, a jego szare oczy rozbłysły. – To bardzo dobry pomysł! Jeszcze dziś poślę sowę do ministra magii. Fedricev na pewno nam pomoże, jest moim serdecznym przyjacielem.
- Ivanne, jesteś geniuszem! – zawołałam podekscytowanym głosem, zawieszając się jej na szyi. Ivanne wyglądała jednocześnie na dumą z siebie, a także nieco zawstydzoną tym nagłym zainteresowaniem jej osobą. – Teraz na pewno znajdziemy Damona!
- Z całą pewnością. A teraz przepraszam, dziewczynki, ale niezwłocznie muszę  porozmawiać z profesor Feliss i McGonagall – rzucił, po czym ściągną z wieszaka swoją szarawą marynarkę i prawie wybiegł z gabinetu, zostawiając nas w nim same.
Imperio^^^
__________________________________________________________________________________

Cześć :D Co myślicie o tym rozdziale? Sądzę, że udało mi się wreszcie pokazać, że Ivanne nie jest najsłabszym ogniwem w naszej "złotej trójcy", tylko ona też potrafi wykazać się pomysłowością ;)  Mam nadzieję, że rozdział was nie zawiódł :D Po przeczytaniu  zapraszam was na nowy rozdział na moich innych blogach, które prowadzę sama . Tam też są opowiadania fantasy, ale tym razem całkowicie wymyślone przeze mnie, nie fanfiction <3
http://poweroffourelements.blogspot.com/

http://elfiahistoria.blogspot.com/

3 komentarze:

  1. Cudowny <33
    faktycznie Ivanne nie jest najsłabsz :)
    miała całkiem klawy pomydł xD
    kocham i czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział BOSKI
    Ivanne nie jest taka głupia
    dawaj szybko nn

    OdpowiedzUsuń