Gdy weszliśmy do pokoju wspólnego, okazało się, że cała
reszta drużyn już tu jest i zdążyła się już dobrać do Ognistej Whisky. Powitały
nas głośne okrzyki radości. Niemal od razu zauważył nas przyjaciel Alexa, Lucas Watt i przedarł się przez tłum z
wielką butelką Ognistej Whisky.
- Widzę, że na reście do nas dotarliście – powiedział z
szerokim uśmiechem, po czym pociągnął wielki łyk z gwinta. – Chcecie? – spytał wyciągając do nas butelkę.
- Dawaj to, stary – odparł z jeszcze szerszym uśmiechem, niż
ten Lucasa i pociągnął równie dużego łyka jak kumpel Alexa.
- Damon! Przecież ty nie pijesz! – zdziwiła się Ivanne.
- Kto ci tak powiedział? –zaśmiał się chłopak, ocierając
usta wierzchem dłoni, po czym oddał butelkę Lucasowi.
- Mówię wam, spróbujcie – zachęcał Lucas. – Jest genialne! -
Ivanne podziękował, ale ja postanowiłam spróbować. Nigdy wcześniej nie piłam
Ognistej Whisky. Miała bardzo mocny smak, nieco ostry, trochę palący w gardle,
ale była świetna. - I jak? – spytał.
- Genialna – oznajmiłam, oblizując usta. Wszyscy oprócz Iv
się roześmieliśmy. Właściwie nawet nie wiem czemu, po prostu byliśmy
szczęśliwi, po raz pierwszy od 4 sezonów Ravenclaw wygrał ze Slytherinem.
- Wznieśmy toast za naszą genialną drużynę, naszą wygraną i
porażkę Ślizgonów! – rozległ się głos Cliffa Wilenskiego, brata Cristal, Lucy i
Chada, który jako jedyny z rodzeństwa trafił do domu Salazara. – Accio piwo
kremowe! – zawołał i do każdego z nas przyfrunęła zwędzona z kuchni butelka.
Wszyscy stuknęliśmy się nimi, po czym zaczęliśmy pić. Alex wraz z Lucasem i
kilkoma innymi kumplami chyba wypił za dużo Ognistej Whisky, bo cała grupka
zaczęła wydzierać się wniebogłosy, tzn. śpiewać
pieśń o dzielnej czarownicy Hermenegildzie, która pokonała smoka zapachem swoich
stóp, obejmując się za ramiona i zataczając lekko.
- I wtedy buty swe ściagęłaaaaaaa – zawyli, przeciągając
ostatnie sylaby –
W ogół głowy smoka nogi owinęła!
Besta krztusić się zaczęła i zdechła,
A Hermenegilda pod dywan ją zmietłaaaaaa!
Ooooooooo!
A Hermenegilda pod dywan ją zmietłaaaaaa! - zakończył Alex z ręką na sercu, a zebrana
wokół nich grupka wielbicielek zaczęła klaskać. Kątem oka zauważyłam Eddiego
obściskującego się z Cristal, muszę przyznać całkiem ładna z nich para.
- Nie wiem jak wy, ale mój organizm domaga się butelki
Whisky, ewentualnie dwóch – zawołał Damon, próbując przekrzyczeć Lucasa i
Alexa, którzy postanowili dać bis. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski
uśmiech. W tym momencie zupełnie nie przypominał chłopaka, który jeszcze
wczoraj wieczorem był blady jak kreda z podkrążonymi oczami. Wygląda, że
Ognista Whisky dobrze na niego działa.
- Tylko, żebyś nie dał takiego popisu wokalnego jak mój
kuzyn, tego bym nie zniosła – wszyscy troje się roześmialiśmy.
***
Od naszej pamiętnej wygranej ze Ślizgonami minął już jakiś czas. Pomimo, że przegraliśmy mecz z
Gryfonami, jest jeszcze szansa, że zagramy w finale, gdyż Gryffindor skolei
przegrał z Hufflepuffem. Powoli zbliżało się Boże narodzenie, co oznaczało, że
nauczyciele cisnęli nas, żebyśmy poprawiali oceny. Dni robiły się coraz krótsze, więc nie
pozwalano nam przebywać na błoniach dłużej niż to 18:00. W dodatku zbliżała się
pełnia. Bardzo bałam się o Damona, Dzisiaj jednak była ostatnia szansa na wypad
do Hogsmeade, więc wyjątkowo mogliśmy wrócić do szkoły później.
- To gdzie najpierw idziemy? – spytała Ivanne, gdy
zbliżaliśmy się do wioski.
- No nie wiem, może do Zonka? – zaproponował Damon.
- Tak właściwie wolałabym
zajść do Magicznych Dowcipów Weasley’ów – powiedziałam, odgarniając
włosy za ucho.
- A oni aby nie mieli sklepu na Pokątnej? - zdziwiła się Ivanne.
- No na Pokątnej też są, ale interes się kręcił, więc
ostatnio otworzyli drugi sklep, tym razem w Hogsmeade – wyjaśniłam. Kochałam
robić tam zakupy. Pamiętam jak kiedyś kupiłam tam wybuchające babeczki i dałam
je bratu na urodziny. Jego mina, gdy muf finka eksplodowała mu na twarzy, była
bezcenna. Tylko nasz skrzat domowy, Maruder, miał potem trochę sprzątania.
Zaśmiałam się na wspomnienie zaskoczenia na twarzy Tristana.
- Co cię tak rozbawiło? Rozpierdziel na głowie Damon,
zgadłam?
- Wielkie dzięki – spojrzał wymownie w niebo. – Wolę mieć
rozpierdziel niż gładko ulizaną grzyweczkę – odparł z przekąsem.
- Tak czy siak, na urodziny kupie ci grzebień – dziewczyna
wyszczerzyła zęby w szeroki uśmiech. Chłopak już otwierał usta, aby jej
odpowiedzieć, ale im się „wcięłam”.
- Kłócicie się jak stare dobre małżeństwo – powiedziałam,
łapiąc Damona za rękę. Jego dłoń był zimna jak lód, a przecież na zewnątrz nie
było jeszcze na tyle chłodno.
- Wszystko w porządku? – zaniepokoiłam się.
- Tak, wszystko okey – odpowiedział, lecz niezbyt
przekonująco. Zatrzymałam się, aby spojrzeć w jego głębokie, czekoladowe oczy.
On też się zatrzymał, chłopak unikał mojego wzroku.
- Damon, znam cię na tyle dobrze, żeby wiedzieć kiedy
kłamiesz… Damon, spójrz na mnie –poprosiłam, ściskając mocniej jego dłoń.
- Eleno, daj spokój… - odezwał się, w końcu obróciwszy głowę
w moja stronę. – Nic mi nie jest… To normalne… - zapewnił nieco zmęczonym i
niezbyt przekonującym tonem.
- Proszę cię…
- El, to naprawdę nic
takiego – westchnął. – Po prostu niedługo pełnia, a ja jestem po prostu
osłabiony… Jak jest się przeziębionym też nie ma się podręcznikowych 36.6 – posłał mi słaby, wymuszony uśmiech.
- Tak właściwie to kiedy to jest? – spytała cicho Ivanne.
Chłopak wzruszył tylko ramionami i spróbował zmienić temat.
- To gdzie w końcu idziemy? Do Weasley’ów?
- Damon! – spojrzałam na niego błagalnie.
- No dobra, dobra!- odparł zrezygnowany. – Dzisiaj. Możemy
już zakończyć ten temat? – spytał i ruszył przed siebie, ale cofnęłam go w tył.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś, że to już dziś? Pomogłybyśmy
ci się jakoś… no nie wiem… przygotować?
- Co by mi to dało? – spytał beznamiętnie. – Slughorn dał mi
ten eliksir, Laviori Licantro, czy jakoś tak…
Chyba spędzę noc we Wrzeszczącej Chacie, no i to tyle - znów wzruszył
beznamiętnie ramionami.
- Na pewno da się zrobić coś więcej! – zaoponowała Ivanne. Damon
tylko spojrzał na nią, uśmiechnął się lekko i odpowiedział zdawkowym tonem:
- Nic się nie da
zrobić.
***
Damon nie chciał drążyć tego tematu, a my nie naciskałyśmy.
Przez jakiś czas szliśmy przez w zupełnym milczeniu.
- Wow, robi wrażenie! – przerwała ciszę Ivanne, kiedy
zatrzymaliśmy się przed wysokim 80 stóp budynkiem. Był pomalowany na jaskrawą
czerwień, zapewne, żeby rzucał się w oczy, a nad wjściem wisiał, mieniący się
we wszystkich kolorach, szyld z nazwą sklepu. Na wystawie znajdowało się wiele eksplodujących, podskakujących, piszczących i znikających przedmiotów. Było na
niej wszystko począwszy od proszku natychmiastowej ciemności, po przez
amortencję i sztuczne różdżki, a skończywszy na Bamobonierkach Lesera. Na
twarzy Damona pojawił się sentymentalny uśmiech na widok czekoladek, dzięki
którym przez całą 2 klasę mógł bezkarnie zrywać się z lekcji. Przekroczyliśmy
prób sklepu, po czym zadzwonił przywiązany do drzwi dzwonek. Rozejrzałam się po
wnętrzu. Był tu tłum ludzi zebrany wokół półek z Gigantojęzycznym toffie.
- W czym mogę pomóc? – spytał wysoki, rudowłosy chłopak w
kurtce ze smoczej skóry. Opierał się nonszalancko o ścianę, uśmiechając się od
ucha do ucha. – A tak poza tym, jestem George.
- Dzięki, ale na razie się rozglądamy – powiedziałam,
odwzajemniając uśmiech.
- Spoko – podrapał się po ognistej czuprynie. – Ej, wy tam!
Nie trzęście tym, bo eksploduje!- zawołał i oddalił się w stronę dwójki
Ślizgonów, którzy podrzucali jakąś puszkę.
- Chodźcie tam – zaproponowała Ivanne, ciągnąc nas w do Pompejskich Puszków.
***
U Weasley’ów kupiliśmy kilka rzeczy, m.in. Bombonierki
Lesera. Iv myślała, że nie zauważyłam jak nabyła dodatkowo mały flakonik amortencji.
Zapewne będzie teraz kombinować jak dolać tego świństwa Scottowi. Potem
poszliśmy do Trzech Mioteł na piwo kremowe. Siedzieliśmy sobie tam w najlepsze
rozmawiając, śmiejąc się, wygłupiając, gdy Damon spojrzał na zegarek i wstał od
stołu.
- Gdzie idziesz? – spytałam.
- Muszę już wracać – spojrzał na nas wymownie, posyłając ten
sam blady uśmiech co wcześniej - oczywiście jeśli chcecie możecie jeszcze
zostać, ale nie sądzę by było mądrze wracać o zmierzchu w zaistniałej sytuacji…
O tam siedzi Alex – spojrzał na lewo od naszego stolika – może powiem mu, żeby
miał na was oko – zaproponował.
- Wracamy z tobą – powiedziała, wypijając resztkę napoju i
ocierając usta wierzchem dłoni.
- Chyba nie myślisz, że zostawiłybyśmy cię z Ivanne samego?
– zdziwiłam się. – Oczywiście, że wracamy z tobą, będziemy przy tobie.
- Chyba nie myślisz, że będę was narażał – syknął ściszonym
głosem, gdy ruszyliśmy do drzwi.
- Eleno, czy czujesz się zagrożona w towarzystwie naszego
futrzaka? – zaśmiała się. – Nie gniewaj się, Damon, ale to jest silniejsze ode
mnie – dodała szybko, łapiąc go za ramię.
- Proszę was, dajcie spokój. Nie będę ryzykował, że coś wam
się stanie. Konie tematu.
- Przecież nawet ty nie wierzysz w to, że potulnie się
zgodzimy zostawić cię całkowicie samego. Obiecałyśmy ci, że będziemy z tobą, że
będziemy cię wspierać i że cię nie zostaniemy w Trzech Miotłach nad kuflem piwa
kremowego, kiedy… no wiesz? Damon, czy tak trudno to zrozumieć, na brodę
Merlina?! – zaprotestowałam, mając nadzieję, że wyłożyłam my to w taki sposób,
że tym razem nie będzie się kłócił. Chłopak już otwierał usta, aby coś
powiedzieć, ale Ivanne nie dała mu dojść do słowa .
- Chłopie, ty akurat masz tu najmniej do powiedzenia –
poklepała go po plecach, chichocząc.
Damon nie chciał dać za wygraną, lecz wkrótce się poddał.
Zamilkł, zapewne myśląc jak odwieść nas od tego pomysłu. Z minuty na minut
niebo bardziej szarzało. Staraliśmy się iść coraz szybciej do Bijącej Wierzby,
gdyż w inny sposób nie można było się dostać do Wrzeszczącej Chaty. Zdążyliśmy
już wyjść z wioski. Droga była zupełnie opustoszała, większość mieszkańców
siedział już w ciepłych domach, a uczniowie w gospodach. W końcu zapadł zmrok,
lecz do wzejścia księżyca pozostało jeszcze trochę czasu. Nad wioską zalegała
cisza, gdy nagle przerwał ja przeraźliwy krzyk. Spojrzeliśmy po sobie
niespokojnie. Niemal natychmiast kolejny krzyk rozdarł powietrze niczym grot
strzały centaura. Tym razem to było wołanie o pomoc. Trudno było stwierdzić czy
to głos kobiety, czy mężczyzny.
- Musimy coś zrobić – powiedziała szeptem, przestraszona
Ivanne. Damon przytaknął powoli, czujnie oglądając się wokoło.
- Ale skąd to dobiega? – rozległ się kolejny rozdzierający
krzyk, a ja próbowałam zlokalizować miejsce, z którego dobiega. – To chyba z
tej strony – powiedziałam niepewnie, wskazując w stronę pobliskiego
wąwozu.
- Idziemy – zakomenderował Damon, a po chwili wszyscy
rzuciliśmy się biegiem w kierunku, z którego dobywał się wrzask. W miarę jak
się zbliżaliśmy, nawoływania stawały się coraz głośniejsze, jednakże gdy
dotarliśmy do wąwozu, nastała całkowita cisza. Jednak było w niej coś
napawającego lękiem. Owa cisza roztaczała wokół siebie jakby aurę grozy.
Rozejrzałam się zdezorientowana. Byliśmy tu sami.
- Byłam pewna, że to jest to miejsce…
- I nie myliłaś się – odezwał się męski głos tuż za nami.
Był przesycony złośliwą satysfakcją. Serce podeszło mi do gardła. Moje ciało
przeszył chłód. Obróciłam się szybko. Między drzewami kroczył ku nam wysoki,
płowowłosy mężczyzna. Jego oczy miały odcień stalowego błękitu, a ustaw
wykrzywiał szyderczy uśmieszek. Berrge.
Imperio ^^^^
____________________________________________________________________
Cześć! I jak wam się podobał ten rozdział? Mam nadzieję, że bardzo ;) Proszę, jeśli już przeczytaliście, to skomentujcie ;) Do następnego ;*
zapraszam też na : http://poweroffourelements.blogspot.com/
Rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńW prawdzie na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale szybko załapałam temat. ;d
Chyba muszę wrócić do poprzednich rozdziałów. :D
Bardzo fajny rozdział, jednak nie w moim typie :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam poprzednich, ale kiedyś może do niech wrócę :)
http://storybelel.blogspot.com/
Właśnie jestem w trakcie czytania ostatnich stu stron siódmej części Harry'ego Pottera i jak czytam twojego bloga, to uważam że piszesz bardzo fajnie, lekko się to czyta, podoba mi się i fajnie tło dobrałaś, nie denerwuje przy czytaniu ^^
OdpowiedzUsuńlittleworldnessy.blogspot.com ♥
Kochana Castillo :*
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga jednego i drugiego. I oceniam je na 100/ 10 :D
Tak jak prosiłaś zaglądam i komentuję. Wszystkie rozdziały przeczytałam w jeden dzień i muszę powiedzieć, że mi się podobają. Fajnie piszesz, opowiadanie jest naprawdę ciekawe i wciągające. Mam nadzieję, że nic im się nie stanie, a przynajmniej nic poważnego :) Damon jest taaaaki uroczy... Czekam na następny rozdział :) Horace Love <3
OdpowiedzUsuńJej!! Przeczytałam początek, ale trochę nie wiedziałam o co chodzi, ale cofnęłam się do poprzednich rozdziałów i możesz nie uwierzyć, ale przeczytałam je i są na prawdę fajne! Ładne tło i charakter pisma. Czyta się szybko, lekko i ..no po prostu brak słów.
OdpowiedzUsuńOceniam Twojego bloga 10/10. Teraz lecę na drugiego!
A tak jakby Ci się chciało, zajrzyj czasem :D
Obserwuję ;33
http://addiction-and-friendship.blogspot.com/
Świetny blog i zarąbiste wpisy! Blog wędruje do zakładki ULUBIONE!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://naughty-girl-xx.blogspot.com/
podziwiam za samozaparciem już 18 rozdział , wielki szacun
OdpowiedzUsuńhttp://milionioliwka.blogspot.com/
Podoba mi się twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńCiekawe rozdziały. Myślę, że twoje są najlepsze z tego bloga! (inne też mi się podobały, jakby co ;) )
Zapraszam do mnie : http://leryza.blogspot.com/
Fajny blog :-)
OdpowiedzUsuń