środa, 9 października 2013

Rozdział 18 : Impreza i początek końca



Gdy weszliśmy do pokoju wspólnego, okazało się, że cała reszta drużyn już tu jest i zdążyła się już dobrać do Ognistej Whisky. Powitały nas głośne okrzyki radości. Niemal od razu zauważył nas przyjaciel  Alexa, Lucas Watt i przedarł się przez tłum z wielką butelką Ognistej Whisky.
- Widzę, że na reście do nas dotarliście – powiedział z szerokim uśmiechem, po czym pociągnął wielki łyk z gwinta. – Chcecie? – spytał wyciągając do nas butelkę.
- Dawaj to, stary – odparł z jeszcze szerszym uśmiechem, niż ten Lucasa i pociągnął równie dużego łyka jak kumpel Alexa.
- Damon! Przecież ty nie pijesz! – zdziwiła się Ivanne.
- Kto ci tak powiedział? –zaśmiał się chłopak, ocierając usta wierzchem dłoni, po czym oddał butelkę Lucasowi.
- Mówię wam, spróbujcie – zachęcał Lucas. – Jest genialne! - Ivanne podziękował, ale ja postanowiłam spróbować. Nigdy wcześniej nie piłam Ognistej Whisky. Miała bardzo mocny smak, nieco ostry, trochę palący w gardle, ale była świetna. - I jak? – spytał.
- Genialna – oznajmiłam, oblizując usta. Wszyscy oprócz Iv się roześmieliśmy. Właściwie nawet nie wiem czemu, po prostu byliśmy szczęśliwi, po raz pierwszy od 4 sezonów Ravenclaw wygrał ze Slytherinem.
- Wznieśmy toast za naszą genialną drużynę, naszą wygraną i porażkę Ślizgonów! – rozległ się głos Cliffa Wilenskiego, brata Cristal, Lucy i Chada, który jako jedyny z rodzeństwa trafił do domu Salazara. – Accio piwo kremowe! – zawołał i do każdego z nas przyfrunęła zwędzona z kuchni butelka. Wszyscy stuknęliśmy się nimi, po czym zaczęliśmy pić. Alex wraz z Lucasem i kilkoma innymi kumplami chyba wypił za dużo Ognistej Whisky, bo cała grupka zaczęła wydzierać się  wniebogłosy, tzn.  śpiewać pieśń o dzielnej czarownicy Hermenegildzie, która pokonała smoka zapachem swoich stóp, obejmując się za ramiona i zataczając lekko.
- I wtedy buty swe ściagęłaaaaaaa – zawyli, przeciągając ostatnie sylaby –
W ogół głowy smoka nogi owinęła!
Besta krztusić się zaczęła i zdechła,
A Hermenegilda pod dywan ją zmietłaaaaaa!
Ooooooooo!
A Hermenegilda pod dywan ją zmietłaaaaaa!  - zakończył Alex z ręką na sercu, a zebrana wokół nich grupka wielbicielek zaczęła klaskać. Kątem oka zauważyłam Eddiego obściskującego się z Cristal, muszę przyznać całkiem ładna z nich para.
- Nie wiem jak wy, ale mój organizm domaga się butelki Whisky, ewentualnie dwóch – zawołał Damon, próbując przekrzyczeć Lucasa i Alexa, którzy postanowili dać bis. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. W tym momencie zupełnie nie przypominał chłopaka, który jeszcze wczoraj wieczorem był blady jak kreda z podkrążonymi oczami. Wygląda, że Ognista Whisky dobrze na niego działa.
- Tylko, żebyś nie dał takiego popisu wokalnego jak mój kuzyn, tego bym nie zniosła – wszyscy troje się roześmialiśmy.
***
Od naszej pamiętnej wygranej ze Ślizgonami minął już  jakiś czas. Pomimo, że przegraliśmy mecz z Gryfonami, jest jeszcze szansa, że zagramy w finale, gdyż Gryffindor skolei przegrał z Hufflepuffem. Powoli zbliżało się Boże narodzenie, co oznaczało, że nauczyciele cisnęli nas, żebyśmy poprawiali oceny.  Dni robiły się coraz krótsze, więc nie pozwalano nam przebywać na błoniach dłużej niż to 18:00. W dodatku zbliżała się pełnia. Bardzo bałam się o Damona, Dzisiaj jednak była ostatnia szansa na wypad do Hogsmeade, więc wyjątkowo mogliśmy wrócić do szkoły później.
- To gdzie najpierw idziemy? – spytała Ivanne, gdy zbliżaliśmy się do wioski.
- No nie wiem, może do Zonka? – zaproponował Damon.
- Tak właściwie wolałabym  zajść do Magicznych Dowcipów Weasley’ów – powiedziałam, odgarniając włosy za ucho.
- A oni aby nie mieli sklepu na Pokątnej?  - zdziwiła się Ivanne.
- No na Pokątnej też są, ale interes się kręcił, więc ostatnio otworzyli drugi sklep, tym razem w Hogsmeade – wyjaśniłam. Kochałam robić tam zakupy. Pamiętam jak kiedyś kupiłam tam wybuchające babeczki i dałam je bratu na urodziny. Jego mina, gdy muf finka eksplodowała mu na twarzy, była bezcenna. Tylko nasz skrzat domowy, Maruder, miał potem trochę sprzątania. Zaśmiałam się na wspomnienie zaskoczenia na twarzy Tristana.
- Co cię tak rozbawiło? Rozpierdziel na głowie Damon, zgadłam?
- Wielkie dzięki – spojrzał wymownie w niebo. – Wolę mieć rozpierdziel niż gładko ulizaną grzyweczkę – odparł z przekąsem.
- Tak czy siak, na urodziny kupie ci grzebień – dziewczyna wyszczerzyła zęby w szeroki uśmiech. Chłopak już otwierał usta, aby jej odpowiedzieć, ale im się „wcięłam”.
- Kłócicie się jak stare dobre małżeństwo – powiedziałam, łapiąc Damona za rękę. Jego dłoń był zimna jak lód, a przecież na zewnątrz nie było jeszcze na tyle chłodno.
- Wszystko w porządku? – zaniepokoiłam się.
- Tak, wszystko okey – odpowiedział, lecz niezbyt przekonująco. Zatrzymałam się, aby spojrzeć w jego głębokie, czekoladowe oczy. On też się zatrzymał, chłopak unikał mojego wzroku.
- Damon, znam cię na tyle dobrze, żeby wiedzieć kiedy kłamiesz… Damon, spójrz na mnie –poprosiłam, ściskając mocniej jego dłoń.
- Eleno, daj spokój… - odezwał się, w końcu obróciwszy głowę w moja stronę. – Nic mi nie jest… To normalne… - zapewnił nieco zmęczonym i niezbyt przekonującym tonem.
- Proszę cię…
- El, to naprawdę nic  takiego – westchnął. – Po prostu niedługo pełnia, a ja jestem po prostu osłabiony… Jak jest się przeziębionym też nie ma się podręcznikowych  36.6 – posłał mi słaby, wymuszony uśmiech.
- Tak właściwie to kiedy to jest? – spytała cicho Ivanne. Chłopak wzruszył tylko ramionami i spróbował zmienić temat.
- To gdzie w końcu idziemy? Do Weasley’ów?
- Damon! – spojrzałam na niego błagalnie.
- No dobra, dobra!- odparł zrezygnowany. – Dzisiaj. Możemy już zakończyć ten temat? – spytał i ruszył przed siebie, ale cofnęłam go w tył.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś, że to już dziś? Pomogłybyśmy ci się jakoś… no nie wiem… przygotować?
- Co by mi to dało? – spytał beznamiętnie. – Slughorn dał mi ten eliksir, Laviori Licantro, czy jakoś tak…  Chyba spędzę noc we Wrzeszczącej Chacie, no i to tyle - znów wzruszył beznamiętnie ramionami.
- Na pewno da się zrobić coś więcej! – zaoponowała Ivanne. Damon tylko spojrzał na nią, uśmiechnął się lekko i odpowiedział zdawkowym tonem:
 - Nic się nie da zrobić.
***
Damon nie chciał drążyć tego tematu, a my nie naciskałyśmy. Przez jakiś czas szliśmy przez w zupełnym milczeniu.
- Wow, robi wrażenie! – przerwała ciszę Ivanne, kiedy zatrzymaliśmy się przed wysokim 80 stóp budynkiem. Był pomalowany na jaskrawą czerwień, zapewne, żeby rzucał się w oczy, a nad wjściem wisiał, mieniący się we wszystkich kolorach, szyld z nazwą sklepu. Na wystawie znajdowało się wiele eksplodujących, podskakujących, piszczących i znikających przedmiotów. Było na niej wszystko począwszy od proszku natychmiastowej ciemności, po przez amortencję i sztuczne różdżki, a skończywszy na Bamobonierkach Lesera. Na twarzy Damona pojawił się sentymentalny uśmiech na widok czekoladek, dzięki którym przez całą 2 klasę mógł bezkarnie zrywać się z lekcji. Przekroczyliśmy prób sklepu, po czym zadzwonił przywiązany do drzwi dzwonek. Rozejrzałam się po wnętrzu. Był tu tłum ludzi zebrany wokół półek z Gigantojęzycznym toffie.
- W czym mogę pomóc? – spytał wysoki, rudowłosy chłopak w kurtce ze smoczej skóry. Opierał się nonszalancko o ścianę, uśmiechając się od ucha do ucha. – A tak poza tym, jestem George.
- Dzięki, ale na razie się rozglądamy – powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
- Spoko – podrapał się po ognistej czuprynie. – Ej, wy tam! Nie trzęście tym, bo eksploduje!- zawołał i oddalił się w stronę dwójki Ślizgonów, którzy podrzucali jakąś puszkę.
- Chodźcie tam – zaproponowała  Ivanne, ciągnąc nas w do Pompejskich Puszków.
***
U Weasley’ów kupiliśmy kilka rzeczy, m.in. Bombonierki Lesera. Iv myślała, że nie zauważyłam jak nabyła dodatkowo mały flakonik amortencji. Zapewne będzie teraz kombinować jak dolać tego świństwa Scottowi. Potem poszliśmy do Trzech Mioteł na piwo kremowe. Siedzieliśmy sobie tam w najlepsze rozmawiając, śmiejąc się, wygłupiając, gdy Damon spojrzał na zegarek i wstał od stołu.
- Gdzie idziesz? – spytałam.
- Muszę już wracać – spojrzał na nas wymownie, posyłając ten sam blady uśmiech co wcześniej -  oczywiście jeśli chcecie możecie jeszcze zostać, ale nie sądzę by było mądrze wracać o zmierzchu w zaistniałej sytuacji… O tam siedzi Alex – spojrzał na lewo od naszego stolika – może powiem mu, żeby miał na was oko – zaproponował.
- Wracamy z tobą – powiedziała, wypijając resztkę napoju i ocierając usta wierzchem dłoni.
- Chyba nie myślisz, że zostawiłybyśmy cię z Ivanne samego? – zdziwiłam się. – Oczywiście, że wracamy z tobą, będziemy przy tobie.
- Chyba nie myślisz, że będę was narażał – syknął ściszonym głosem, gdy ruszyliśmy do drzwi.
- Eleno, czy czujesz się zagrożona w towarzystwie naszego futrzaka? – zaśmiała się. – Nie gniewaj się, Damon, ale to jest silniejsze ode mnie – dodała szybko, łapiąc go za ramię.
- Proszę was, dajcie spokój. Nie będę ryzykował, że coś wam się stanie. Konie tematu.
- Przecież nawet ty nie wierzysz w to, że potulnie się zgodzimy zostawić cię całkowicie samego. Obiecałyśmy ci, że będziemy z tobą, że będziemy cię wspierać i że cię nie zostaniemy w Trzech Miotłach nad kuflem piwa kremowego, kiedy… no wiesz? Damon, czy tak trudno to zrozumieć, na brodę Merlina?! – zaprotestowałam, mając nadzieję, że wyłożyłam my to w taki sposób, że tym razem nie będzie się kłócił. Chłopak już otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale Ivanne nie dała mu dojść do słowa .
- Chłopie, ty akurat masz tu najmniej do powiedzenia – poklepała go po plecach, chichocząc.
Damon nie chciał dać za wygraną, lecz wkrótce się poddał. Zamilkł, zapewne myśląc jak odwieść nas od tego pomysłu. Z minuty na minut niebo bardziej szarzało. Staraliśmy się iść coraz szybciej do Bijącej Wierzby, gdyż w inny sposób nie można było się dostać do Wrzeszczącej Chaty. Zdążyliśmy już wyjść z wioski. Droga była zupełnie opustoszała, większość mieszkańców siedział już w ciepłych domach, a uczniowie w gospodach. W końcu zapadł zmrok, lecz do wzejścia księżyca pozostało jeszcze trochę czasu. Nad wioską zalegała cisza, gdy nagle przerwał ja przeraźliwy krzyk. Spojrzeliśmy po sobie niespokojnie. Niemal natychmiast kolejny krzyk rozdarł powietrze niczym grot strzały centaura. Tym razem to było wołanie o pomoc. Trudno było stwierdzić czy to głos kobiety, czy mężczyzny.
- Musimy coś zrobić – powiedziała szeptem, przestraszona Ivanne. Damon przytaknął powoli, czujnie oglądając się wokoło.
- Ale skąd to dobiega? – rozległ się kolejny rozdzierający krzyk, a ja próbowałam zlokalizować miejsce, z którego dobiega. – To chyba z tej strony – powiedziałam niepewnie, wskazując w stronę pobliskiego wąwozu. 
- Idziemy – zakomenderował Damon, a po chwili wszyscy rzuciliśmy się biegiem w kierunku, z którego dobywał się wrzask. W miarę jak się zbliżaliśmy, nawoływania stawały się coraz głośniejsze, jednakże gdy dotarliśmy do wąwozu, nastała całkowita cisza. Jednak było w niej coś napawającego lękiem. Owa cisza roztaczała wokół siebie jakby aurę grozy. Rozejrzałam się zdezorientowana. Byliśmy tu sami.
- Byłam pewna, że to jest to miejsce…
- I nie myliłaś się – odezwał się męski głos tuż za nami. Był przesycony złośliwą satysfakcją. Serce podeszło mi do gardła. Moje ciało przeszył chłód. Obróciłam się szybko. Między drzewami kroczył ku nam wysoki, płowowłosy mężczyzna. Jego oczy miały odcień stalowego błękitu, a ustaw wykrzywiał szyderczy uśmieszek. Berrge.
                                                                                      Imperio ^^^^

____________________________________________________________________

Cześć! I jak wam się podobał ten rozdział? Mam nadzieję, że bardzo ;) Proszę, jeśli już przeczytaliście, to skomentujcie ;) Do następnego ;*
 
zapraszam też na :  http://poweroffourelements.blogspot.com/

10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny.
    W prawdzie na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale szybko załapałam temat. ;d
    Chyba muszę wrócić do poprzednich rozdziałów. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział, jednak nie w moim typie :)
    Nie czytałam poprzednich, ale kiedyś może do niech wrócę :)
    http://storybelel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie jestem w trakcie czytania ostatnich stu stron siódmej części Harry'ego Pottera i jak czytam twojego bloga, to uważam że piszesz bardzo fajnie, lekko się to czyta, podoba mi się i fajnie tło dobrałaś, nie denerwuje przy czytaniu ^^
    littleworldnessy.blogspot.com ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana Castillo :*
    Kocham twojego bloga jednego i drugiego. I oceniam je na 100/ 10 :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak prosiłaś zaglądam i komentuję. Wszystkie rozdziały przeczytałam w jeden dzień i muszę powiedzieć, że mi się podobają. Fajnie piszesz, opowiadanie jest naprawdę ciekawe i wciągające. Mam nadzieję, że nic im się nie stanie, a przynajmniej nic poważnego :) Damon jest taaaaki uroczy... Czekam na następny rozdział :) Horace Love <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej!! Przeczytałam początek, ale trochę nie wiedziałam o co chodzi, ale cofnęłam się do poprzednich rozdziałów i możesz nie uwierzyć, ale przeczytałam je i są na prawdę fajne! Ładne tło i charakter pisma. Czyta się szybko, lekko i ..no po prostu brak słów.
    Oceniam Twojego bloga 10/10. Teraz lecę na drugiego!
    A tak jakby Ci się chciało, zajrzyj czasem :D
    Obserwuję ;33
    http://addiction-and-friendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny blog i zarąbiste wpisy! Blog wędruje do zakładki ULUBIONE!
    Zapraszam do mnie:
    http://naughty-girl-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. podziwiam za samozaparciem już 18 rozdział , wielki szacun

    http://milionioliwka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się twój styl pisania :)
    Ciekawe rozdziały. Myślę, że twoje są najlepsze z tego bloga! (inne też mi się podobały, jakby co ;) )
    Zapraszam do mnie : http://leryza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń